Korzystając z tego, że za oknem tak okropnie i że z domu nie chce się nawet wyściubić nosa, usiadłam do komputera, by napisać Wam kilka słów o jednej z moich ulubionych marek - Benefit.
Miałam kilka ich produktów, z czego po 1 sięgnęłam powtórnie, a po inny sięgnę na pewno. Poniżej zrobię mini recenzję kilku produktów, które posiadam, kolejność nie jest przypadkowa, albowiem zacznę od tych najbardziej lubianych :).
1. Benefit, That Gal, baza rozświetlająca
http://rachttlg.com/2010/07/30/benefit-that-gal-primer-review/ |
Uważam, że jest genialna! Ja ją stosuję jak normalny rozświetlasz, już na fluid na kości policzkowe i okolice łuków brwiowych. Ale oczywiście można ją też stosować pod podkład, z tym że ja nie widzę sensu stosować jej w ten sposób, bo fluidy które stosuję są bardzo kryjące i nie chcę jej pod nimi ukrywać. Jeśli natomiast stosujecie lekkie podkłady, myślę że będzie doskonała. Choć najlepszy efekt moim zdaniem daje właśnie stosowana na koniec, jako ukoronowanie makijażu. Daje wspaniały efekt tafli, bez drobinek i innych udziwnień. I o dziwo nie przeszkadza mi jej różowawy kolor, zazwyczaj w ramach fluidów, korektorów jak i rozświetlaczy idę w żółcienie, ale w tym przypadku taki właśnie odcień sprawdza się doskonale! Muszę jeszcze koniecznie napomknąć o opakowaniu, za które kocham Benefit w szczególności. Jak widzicie ten rozświetlacz jest schowany w takim pięknym, bardzo dziewczęcym opakowaniu, dodatkowo bardzo praktycznym. Każdorazowo wyciskamy potrzebną nam ilość produktu, przez co do jego reszty nie dostają się żadne zanieczyszczenia. Polecam z pełną premedytacją! Na pewno kupię kolejne opakowanie. :)
2. Benefit, Yourebel, krem koloryzujący
http://www.feelunique.com/brands/benefit/foundation |
Pisałam o nim wielokrotnie, bo szczerze go uwielbiam. sięgnęłam po drugie opakowanie i sięgnę po kolejne. Słabo kryje, dobry dla osób o ziemistej
cerze, nie wymagających dobrego krycia. Kolor lekko żółtawy, lecz moim
zdaniem cera wygląda w nim jak lekko muśnięta słońcem, szczególnie dobry
do stosowania pod inny podkład, z uwagi na doskonałe właściwości
nawilżające i niesamowity glow. Konsystencja lekko tłustawa, nie polecam
dla cer mieszanych i tłustych. Zapach bardzo przyjemny, opakowanie
interesujące, choć mało praktyczne. To jest właściwie jego jedyna wada - tuba niestety bardzo się niszczy. Ma filtr SPF 15. Dostępny w Sephorze.
3. Benefit, Lemon aid, Korygujący krem do powiek
http://www.benefitcosmetics.com/product/view/lemon-aid |
Ukryty w pięknym opakowaniu z lusterkiem, żółty i bardzo jasny przez co moim zdaniem nadaje się głównie na wyjścia specjalne. Na co dzień trzeba bardzo uważać i stosować go bardzo delikatnie, bo może nadać efekt maski. Myślę, że też nie jest dla każdego bo jest bardzo treściwy i ciężki, niemal jak kamuflaż, więc może zbierać się w załamaniach i podkreślać suche skórki. Jest bardzo wydajny, mam go od ponad roku i zużyłam około połowę. Wpada w odcienie żółci, co bardzo lubię bo zgodnie z filozofią Bobbi Brown, żółcie na naszej twarzy odświeżają ją :) Nadaje się nie tylko w okolice oczu, ale również celem ukrycia różnych niedoskonałości i zaróżowionych miejsc. Jeśli szukacie jego odpowiednika, trochę gorszego, ale też w o wiele niższej cenie, polecam produkt z Kobo, wyglądający jak podkład w kompakcie produkt o żółtym kolorze :).
4. Benefit, Fine one one, balsam do ust i policzków
http://www.loslooksdemiblog.com/rockateur/ |
Testując go w Sephorze, zachwyciłam się nim. teraz jednak stwierdzam, że jest to jak do tej pory kosmetyk spośród tych z marki Benefit, który zachwycił mnie najmniej. Oczywiście ma piękne opakowanie, takie.... biżuteryjne i bardzo ciekawe rozwiązanie jeśli chodzi o jego aplikację. Natomiast na mojej skórze nie utrzymuje się zbyt długo. Stosuję go na usta i na policzki i choć wydawać by się mogło, że te 3 kolory to świetne rozwiązanie, mnie to odrobinę denerwuje, wolałabym gdyby poprzestali na 1 lub 2 kolorach, bo naprawdę ciężko zaaplikować 1 z nich. Gdy nałożymy go na policzki, wygląda dziwnie, ni to rozświetlacz, ni róż. Na ustach natomiast wygląda bardzo fajnie, daje taki efekt baby lips w dużym macie, ale ciężko się go nakłada.
Z Benefitu miałam też błyszczyk, który podarowałam koleżance. Był naprawdę bardzo fajny, ale nie za tę cenę... Moim zdaniem są kosmetyki na które warto wydać więcej pieniędzy, zamiast kupować w to miejsce kilka gorszych produktów, ale też są takie na które nie warto wydać ani złotówki. 3 z 4, które opisałam Wam powyżej, są jak najbardziej warte swej ceny :).
Mam nadzieję, że dzięki temu kolorowemu postowi choć trochę uprzyjemniłam Wam ten szaro-bury dzień :).
Do następnego napisania!
Pa!
No dobra, ta baza rozświetlająca się do mnie uśmiecha ;) brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę rewelacyjna :)
UsuńMam kilku ulubieńców tej marki :)
OdpowiedzUsuńP.S. Wysłałam ci maila ale chyba nie odebrałaś.
Już odebrałam i odpowiedziałam :) dziękuję
UsuńJak cieszę się, że tu wpadłem; cudowna podróż przez mazie twarzowe. Co do bazy That gal zgadzam sie w zupełności, jako I warstwa (z siedmiu) sprawdza się doskonale. Lepsza jako rozjaśniacz jest tylko mieszanka polono-radowa. Co do kremu do powiek, to jednak wolę - http://www.revitacell.pl/biodermokosmetyki/regenerujacy-krem-pod-oczy-i-na-powieki
OdpowiedzUsuńAle ogólnie benefit rulezzz
Paweł? to Ty? No dumna jestem z Ciebie, że w końcu jakiś kometrz pozostawiłeś po sobie ;) Czekam na więcej :D
UsuńJak obiecałem :-)
OdpowiedzUsuńDomyśliłam się tylko dzięki temu komentarzowi :)
Usuńłaaaaa jakie boskie kosmetyki, żadnego z nich nigdy nie widziałam na oczy :D
OdpowiedzUsuńJa kocham Benefit, choć mogę sobie na niego pozwolić od czasu do czasu :)
Usuń