sobota, 18 maja 2013

Gdzie na śniadanie i promocje w superPharm

Witam Was moi drodzy, co u Was słychać?

Mnie ostatnio okropnie niewiele, ale naprawdę dzieje się strasznie dużo. W pracy w mojej branży jest teraz potwornie gorący okres, ponadto przymierzamy się do remontu mieszkania i naprawdę nie wiem w co ręce włożyć. Blog niestety poszedł odrobinę w odstawkę...

Dziś jednak chciałabym opowiedzieć Wam o pewnym wyjątkowym miejscu, w którym miałam okazję ostatnio gościć. W Warszawie na starym Mokotowie, pośród uliczek pełnych historii, po których biegałam jako dziecko, gdzie ściany domów wciąż noszą tu i ówdzie ślady wojennych kul, mieści się pewna wyjątkowa gastronomia. Nosi nazwę "Śniadaniownia" i jak sama nazwa wskazuje można tam zjeść śniadanie, lub lunch, jak kto woli. Znajdziecie tam masę pyszności od słodkich po słone, śniadania klasyczne, tosty, croissanty, pyszne, świeżo wyciskane soki, kawy... Przechodząc tuz obok nie sposób się nie zatrzymać, bo aromaty rozchodzące się w okolicy są niesamowite.


http://wawalove.pl/Nowe-miejsca-Sniadaniownia-ZDJECIA-g5665/foto_37616
Możliwości wyboru jest bez liku. Każdy znajdzie coś dla siebie.

http://tupalo.com/pl/warszawa/%C5%9Bniadaniownia/media/3785863
A to tylko niewielka część. Ja goszcząc ostatnio w tym miejscu wybrałam taki zestaw.


Czyli polską klasykę, ale jakże smaczną! ;)
W środku panuje miły, chillout'owy klimat. Jest oczywiście wi-fi i atmosfera sprzyjająca pracy, spotkaniom biznesowym, ale również śniadanku w pojedynku, jak i babskiej posiadusze. Myślę, że miejsce to naprawdę łatwo polubić :).

Można przycupnąć w środku, jak i na zewnątrz mogąc poczuć się co najmniej jak na francuskiej, urokliwej uliczce. Lokal mieści się na ul. Dąbrowskiego 38, serdecznie polecam to miejsce :).

http://restaurantica.pl/2012/06/10/sniadaniownia/
Wciąż oswajam to miasto. Niby tu się urodziłam i wychowałam, ale w między czasie wiele lat spędziłam na leśnej polanie, jak i w innych miejscach Polski, bom prawdziwy Jaś Wędrowniczek. Ostatnio np. oswajałam je również z dużej wysokości... ;)


W sumie nie jest źle, choć nigdzie nie jest tak dobrze jak na Leśnej Polanie :).

Kończąc posta chciałabym Wam uprzejmie donieść o promocji w SuperPharm na legendarną już chyba wodę termalną Uriage.

 
Kupiłam 2, 1 dla siebie a 1 dla mamy. Podobno najlepsza wśród wód, już widzę różnicę w stosunku do innych jeśli chodzi o rozpylanie. Ta rozpyla się jak prawdziwa mgiełka, naprawdę delikatnie. Podobno dodatkowo ma taki skład, że jako jedyna nie musi być wycierana z twarzy, a  pomimo tego nie wysusza skóry, co mogą zrobić inne wody, gdy pozostawimy je na skórze do wyschnięcia. Normalnie podobno kosztuje ok. 30 zł, w SuperPharm 19,-, a teraz na promocji 13,99, więc tym którzy mają na nią chrapkę radzę się pospieszyć :).

Pędzę w końcu do łóżeczka.

Słonecznego i zielonego maja Wam życzę!
Że to niby takie normalne? Owszem, ale cieszmy się tym! Ja się bardzo cieszę :D

Pa!

środa, 8 maja 2013

Majowa leśna polana w skrócie...

Dziś krótki post będący zwiastunem jutrzejszego...

Jak Wam minęły majowe wolne dni?

Moje były pracowito-leniwe, ale przede wszystkim zielone, pachnące mokrą ziemią, mchem i pobliskim jeziorem. W cieplejsze dni szukałam schronienia  w szumiącym lesie, a nawet znalazłam chwilkę na bujanie w hamaku... Właściwie dwie chwilki :)

W Mazurach najbardziej kocham wciąż dziką przyrodę i moje wyjątkowe miejsca  w lesie pełne wspomnień z dzieciństwa. Jak zaczarowane bagno pełne leżących w nim drzew, otulone dookoła ścianą starych świerków... Jak łysa góra, na której czekając cierpliwie i cicho można czasem napotkać głośno śmiejącą się czarownicę na miotle, albo jak leśna polana znajdująca się w okolicach zaczarowanego domku babci z lasu, z której spogladają słodko oczy sarnowatych i jeleniowatych....

Och jest tego mnóstwo! A dziś mały przedsmak, czyli napotkany na spacerze ciężko pracujacy pan, a w roli głównej jego pojazd, czyli buchający dymem vintage traktorek...


 A także słodkie dziewcze z kilkutygodniowym źrebakiem...




 I jak masa innych, ale o nich już lada dzień, może... nawet jutro! :)

A teraz mknę do łóżeczka, bo jutro wczesna pobudka i choć bardzo wczesna to nie z ptakami, bo ptaki teraz wstają już o 4 rano, a ja jutro muszę wstać po 6. Ostatnio z resztą obudziły mnie takie o świcie, dokładnie o 4 rano wyśpiewywały pod moim oknem jakąś serenadę, albo nawet jakąś arię, ale wiosenne dźwięki i zapachy cieszą mnie o każdej porze dnia i nocy ;).

A czy Was cieszy nagle rozbujana przyroda i wysokie temperatury?

Pa!


środa, 1 maja 2013

Zdenkowane przez Martuchę...

Witajcie!

Jak Wam mija długaśny weekend? U mnie bardzo przyjemnie, choć standardowo pracując w branży w jakiej pracuję, jako takiego długiego weekendu nie mam. Ale spędzając te powyrywane dni na leśnej polanie wspaniale się relaksuję i staram się wycisnąć z tych dni jak najwięcej :).

W między czasie znalazłam chwilkę na zrobienie kilku fotek produktom zużytym i aby móc te puste opakowania czym prędzej wyrzucić, chciałabym Wam o nich szybko opowiedzieć i zapomnieć :).

Zatem przedstawiam moich zdenkowanych:




1. Najwspanialszy na świecie płyn micelarny Bourjois, znacie na pewno więc rozpisywać się nie będę :)
Mogę tylko powiedzieć, że jest rewelacyjny.
2. Płyn micelarny z AA, całkiem przyzwoity i odradzać go nie będę ale po co używać inne skoro jest ideał? ;)
3. Płyn dwufazowy do oczu Bielenda (Bawełna), kolejny mój ulubieniec, świetnie zmywa makijaż oka, nie podrażnia, nie zostawia tłustego filmu i jest w dobrej cenie - czego więcej chcieć?
4. A przy czwartym punkcie być może niektórych zaskoczę, bo tu przedstawię Państwu mój ukochany balsam do ciała włoskiej firmy Monotheme, dostępny w Hebe. Jest to produkt Eko, coś na wzór Yes to Carrots, ale moim zdaniem o wiele lepszy i w dużo bardziej korzystnej cenie, bo kosztuje 39,- zł za 200 ml. Oczywiście nie należy do najtańszych, ale jest absolutnie wart swojej ceny i w tej chwili nie chcę mieć żadnego innego. Jest bardzo lekki, a mimo to wspaniale nawilża skórę, nawet taką bardzo suchą jak moja. Bardzo szybko się wchłania i pozostawia na skórze bardzo przyjemne uczucie nawilżenia.




5. Masło Shea ze Stendersa, bardzo fajny produkt, do ust, na suche miejsca, dostępny w Stendersie za 19,90. Świetny produkt w fajnym, przyjemnym opakowaniu. Nic dodać, nic ująć.
6. Krem Dermika, który recenzowałam TU. Jedyne co mogę dodać, to to, że z ręką na sercu polecam :).
7. Pomadka Bebe, z filtrem, moim zdaniem z pomadek drogeryjnych najlepsza, szczególnie jeśli chcemy chronić nasze usta przed słońcem. Jest bardziej skuteczna od Neutrogeny jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną, a dodatkowo w bardzo korzystnej cenie.
8. Krem emolium barierowy, o którym rozpisywałam się wielokrotnie, doskonały produkt na inny produkt na twarz. Wspominałam o nim w poście tutaj. Zużyłam już wiele opakowań, lubię go aplikować szczególnie zimą.
9. Mój ukochany korektor rozświetlający okolice oczu Maybelline Lumi Touch. Jest genialny, wspaniale kryje, rozświetla, jest lekki, nie zbiera się w załamaniach, ma bardzo wygodny aplikator. Jedyne o czym mogę powiedzieć na minus, to fakt że jest średnio wydajny... Przy codziennym stosowaniu starczył mi na niecały miesiąc. Ale kupiłam kolejne opakowania i kupię pewnie następne, kosztuje ok. 33 zł, na promocji można go dostać już za jakieś 25,-.
10. Są jeszcze 2 produkty, których na zdjęciach za bardzo nie widać, są to żółty i różowy cień z Sensique, które przez długi czas używałam jako róż i rozświetlacz. Pisałam o nich tutaj i jesli szukacie taniego rozwiązania na rozświetlenie twarzy bądź różowe lico, zachęcam Was do spróbowania.

I to by było na tyle jeśli chodzi o moich zdenkowanych. Na dniach będzie post z wieloma zdjęciami z obecnych dni, w których obcuję dużo z przyrodą, końmi i innymi zwierzakami :).

A jak Wam mijają obecne dni?

Pozdrawiam Was ciepło z leśnej polany :)

Pa!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...