Dziś trochę bardziej wnikliwie o tym, co zawsze było tematem moich postów, czyli o ulubieńcach kosmetycznych ostatniego czasu. Dawno takiego posta nie było, ale te 4 kosmetyki naprawdę zasłużyły na wzmiankę o nich, a Wy zasłużyliście żeby o nich usłyszeć ;).
1. Origins, GinZing, odświeżający krem pod oczy
Tak naprawdę używam go od jakiegoś półtora roku. Pierwszy raz kupiłam go w Polsce w Galerii Mokotów zaraz po tym, jak otwarto pierwszy sklep Origins w Polsce. Trafiłam wtedy na świetną okazję gdzie za zestaw 4 mini produktów, w tym ten krem zapłaciłam 40 zł. Mini opakowanie tego produktu miało 5 ml, produkt pełnowartościowy ma 15 ml i kosztuje ok 120 zł. Zaraz potem kupiłam jeszcze jeden zestaw, bo wstępnie uznałam ze krem jest na tyle dobry, a okazja tym lepsza że chcę mieć zapas. Dziś mam pierwsze pełnowartościowe opakowanie i chyba już czas, żebym wypowiedziała się na jego temat ;).
Krem ten jest rewelacyjny, ma wspaniałą bogatą konsystencję, skóra po mim jest jędrna i rozświetlona, oraz bardzo nawilżona. Zauważyłam tez, że delikatnie spłyca zmarszczki mimiczne wokół oczu, a także przeciwdziała lekkim opuchnięciom i cieniom pod oczami. Co ciekawe, w Origins powiedziano mi, że można go stosować w ciągu dnia na makijaz, jeśli poczujemy że chcemy nałożyc produkt w okolice naszych oczu, aby je nawilżyć i rozświetlić. Jeśli stosujecie bardziej "oszczędny" ilosciowo makijaż, również go polecam, ponieważ daje lekki efekt korektora rozświetlającego, więc niektórym może wystarczyć sam. Cena choć lekko wygórowana, warta tego produktu, ponieważ jest on bardzo wydajny, myślę że starczy na około 3 miesiące. Polecam!
2. Physicians formula, Organic Wear, tusz do rzęs
Dostałam go w prezencie kilka miesięcy temu i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Moje rzesy są dość długie, jednak rzadkie, cienkie i zazwyczaj nie chcą współpracować, bo są dość sztywne. Ten tusz działa z nimi cuda. Lubię delikatne wykończenie jeśli chodzi o tusz, nie przepadam za teatralnym lookiem i ten tusz takie wykończenie mi daje. Rzesy są podkręcone, wyglądają naturalnie, tusz się nie osypuje, nie skleja rzęs. Jak dla mnie idealny. Ponadto firma słynie z organicznych składów, ten teoretycznie ma 100 % składników pochodzenia naturalnego. Mają kilka rodzajów tego tuszu i pewnie będę próbować inne, ale ta zakręcona szczoteczka całkowicie mi odpowiada. Jeśli chodzi o dostępność w Polsce, póki co z tego co wiem nie jest dostępny stacjonarne. Jednak na pewno możecie znaleźć go w sieci. W Stanach kosztuje ok $9 w cenie regularnej.
3. Flormar, Matte Terracotta Eye Shadow, nr 52
Od ponad roku używam go jako różu i bardzo go lubię. Ma wspaniały różowo-brzoskwiniowy kolor który bardzo ożywia twarz. Dodatkowo nie osypuje się, nie robi plam i jest bardzo wydajny, bo jest to cień wypiekany. Ma bardzo praktyczne i trwałe opakowanie z lusterkiem (!). Nazwa wskazuje, że jest to produkt matowy, jednak ma on lekko satynowe wykończenie. Dla mnie idealny!
4. Rimmel, New Instant Age Rewind, Eraser Dark Circles, korektor w okolice oczu
Sławny, chwalony wszem i wobec korektor. Wspaniałe kryje, rozświetla, jest bardzo wydajny, opakowanie starczy na około 2-3 miesiące. Wygodne opakowanie, z aplikatorem w postaci gąbeczki. Jedyny minus to dostępność, albowiem jest dostępny tylko w sieci i w sklepach za granicą. Ale może zostane w końcu wprowadzony do Polski bo jest naprawdę niemalże doskonały.
Moich ulubieńców jest trochę więcej,ale żeby nie znudzić Was jedna treścią, będę co jakiś czas wrzucać tego typu post.
Słonecznej, kolorowej jesieni Wam życzę pachnącej palącym się ogniem w kominku i gorącym kakao ;)
Pa!