A więc mamy jesień. Lato było wspaniałe, w szczególności pogodowo. Upały wyczekane, dały nam niemiłosiernie w kość. I choć czekałam na nie z wytęsknieniem i cieszyłam się z tych ciepłych dni, pod koniec lata radowałam się na myśl o jesieni. I przyszła Ona, ptactwo nad jeziorem wykrzykuje zmianę pory roku, dym z kominów przywodzi na myśl ciepłe myśli, a jesień podarowała mi kilkanaście miłych dni. Spędziłam je w doborowym towarzystwie, odwiedzając skrajnie różne zakamarki naszego pięknego kraju.
Zobaczcie sami :)
Było jesienne Trójmiasto...
I machanie nogami nad morską taflą :)
Jak zwykle było też pyszne jedzonko ;)
Było zbieranie grzybów i rewelacyjna zupa Warmińska w restauracji przy Skansenie w Olsztynku
I konie w Skansenie i Łazienki Warszawskie, a także spacer po Warszawie
I wyjazd w okolice Nowego Sącza... Ach piękne tereny i wspaniali ludzie...
Zbieranie jabłek i podglądanie jak Górale suszą śliwki. Smakowite winorośle i piękne widoki...
Za mało dni na nacieszenie się tymi obrazami...
Smakowita lokalna kuchnia! Mniam! :)
Nowosądeckie uprawy...
I mazurskie skarby ze spaceru rodziców.
A jak Wam minął wrzesień?
Wszystkim życzę takich aktywnych jesiennych dni jak moje w ostatnich tygodniach :).
Pa!