czwartek, 29 października 2015

P2 w Hebe, jesienne Mazury i smakołyki na leśnej polanie

Dziś post wielowątkowy,  bo jest kilka kwestii które muszę poruszyć.  ;)

Zacznę może od informacji, że od około tygodnia w drogeriach Hebe możemy znaleźć P2. Wiem, że wiele z Was to ucieszy, bo pół blogosfery jeździ do Niemiec albo do Austrii na zakupy tej właśnie marki. Szusz mocno ją rozpropagowała na YT, osobiście póki co nie jestem fanką, może dlatego że jak do tej pory nie miałam do niej dostępu... Nie wiem też czy szafy w polskim Hebe odpowiadają tym niemieckim, ale jeśli lubicie te markę,  ta informacja na pewno Was ucieszy. Sprawdźcie sami ;).



Drugą sprawą są piękne jesienne Mazury, na które Was wszystkich serdecznie zapraszam. Jest pięknie,  kolorowo, klimatycznie, mgliście lub słonecznie. .. Ach, Mazury, Mazury...





A na koniec smakołyki z Leśnej polany, pyszne królewskie śniadanka i inne rarytasy... ;) Z nowości polecam restaurację Secado na ul. Wilczej w Warszawie. Pyszne jedzenie, fajny klimat, ceny nie najgorsze... Ja skosztowałam quesadille vege - mniam!



I to by było na tyle jeśli chodzi o newsy z leśnej polany.

Ściskam Was ciepło i życzę pięknych,  jesiennych dni, okraszonych zapachem drewna z kominka i rozgrzewających potraw z dyni z korzennymi przyprawami ;)

Pa!

niedziela, 25 października 2015

Amerykańskie Halloween od kuchni

Święto Halloween bardziej lub mniej obchodzi się w Polsce od wielu lat. Są bale dla dzieci,  imprezy firmowe, imprezy w klubach, kostiumowe domówki... Jednak jakie są korzenie tego Święta i jak naprawdę obchodzą je amerykanie, z uwzględnieniem że to Święto również albo głównie skierowane jest do dzieci, to już wie niewielu z tych którzy je tu obchodzą.  Są też tacy,  których cały ten zamęt kompletnie nie interesuje i ja to rozumiem.  Mamy swoje piękne Święta i staram się je szanować i obchodzić. Jednak moje zainteresowanie obcymi kulturami i zwyczajami wiąże się z otwarciem się na takie np. Święto jakim jest Halloween.

Dla bardziej zainteresowanych, poniżej zdjęcia dekoracji amerykańskich domostw zrobione w ostatnich dniach przez bliską mi osobę mieszkającą w Stanach.  Dla niektórych będzie to zwykła ciekawostka, a dla innych może inspiracja do udekorowania swojej przestrzeni na zewnątrz czy wewnątrz domu.

A więc proszę:


 

A co Wy myślicie o takiej tradycji?

Pozdrawiam z leśnej polany!

Pa!

wtorek, 20 października 2015

Czym jest dla mnie jesień...

Czy lubicie jesień?
Moją ulubioną porą roku jest wiosna,  a dokładnie miesiąc czerwiec, ale uważam że każda pora roku ma w sobie to coś.  Szczególnie w Polsce,  w której mamy 4 piękne, każdą inną.


Jesień to dla mnie czas kiedy, czuję zapach dymu z kominów, który przypomina mi dni gdy czując ten sam zapach szłam do szkoły.  Jesień to zapach żywicy i drewna palącego się w kominku. To światło ognia w kominku i światło świec.  To znowu zapach świec,  ciepły i otulający,  bo takie wybieram na tę porę roku.  Moją jesienią jest pyszna herbatka, zielona, biała, czasem czarna,   z miodem,  syropem piniowym,  lub pomarańczą i goździkiem. To jesienny stroik z korą brzozy i szyszkami z lasu. Jesień to czas na wieczorną pielęgnację,  na domowe SPA i aromatyczne maseczki na twarz. Martuchowy wrzesień to też ciepłe korzenne aromaty i zapachy do domu (Twilight Woods - The Bath & Body Works) i na ciało (woda toaletowa Euphoria,  czy znowu balsam do ciała Twilight Woods). To też moja toaletka okraszona poświatą z białych choinek niczym mazurski stary bór. To widok za oknem warszawskiej ulicy i myśl ze tam zimno, a tu ciepło i przytulnie...To jesienna kąpiel z musującą lawendową kulą do kąpieli. To długi jesienny sen... Taka jest moja jesień...


A Wasza? ;)

Pozdrawiam ciepło i korzennie z Leśnej polany :)

Pa!

piątek, 16 października 2015

Prezenty z Wysp Kanaryjskich i co warto kupić w Lidlu

Witam wszystkich w te iście jesienne dni :)

Dziś przychodzę do Was z krótkim wpisem, bo w moje rączki wpadło kilka zdobyczy,  a ponieważ sama chętnie czytam takie informacje na Waszych blogach,  chciałabym i z Wami ja podzielić się moimi nowościami.

Tatuś mój kochany był ostatnio na wyjeździe na Wyspach Kanaryjskich i jak to zawsze z takich wyjazdów i tym razem przywiózł mi kilka podarków.  A jako, że wie że jestem wielką fanką kosmetyków i słodyczy,  to właśnie w tych 2 kierunkach poszedł ze swoimi zakupami dla mnie ;). Popatrzcie sami.

Dostałam zestaw kosmetyków na bazie 100% aloesu,  z którego podobno Gran Canaria jest słynie. Z chęcią przetestuję choć mam malutkie obawy czy przypadkiem mnie nie uczulą. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma. ;) Generalnie skład tych kosmetyków nie powala, bo mają na pierwszych miejscach SLS,  ale są to typowe produkty robione pod turystów.  Jednak cała seria wygląda bardzo zachęcająco i jak już pisałam z chęcią wypróbuję je na własnej skórze :)


Drugą częścią prezentu były małe słodkości w postaci ciasta z migdałami oraz konfitury z mango, które są dla mnie nie lada rarytasami ;) Ciastko pewnie długo nie poleży,  ale już konfitura zapewne umili mi niejeden zimowy wieczór przy aromatycznej herbatce :).


Przy okazji tego wpisu nie mogę nie wspomnieć o Francuskim tygodniu w Lidlu,  który albo już był albo jest w trakcie. W każdym razie francuskie produkty na pewno znajdziecie wciąż na półkach i w lodówkach tej sieci. Ja zakupiłam małże z czosnkiem i makaroniki.  I tu uwaga, oba skosztowałam i oba były genialne. Tzn., oczywiście,  świeże makaroniki po 4 zł za szt. będą smaczniejsze,  ale tylko odrobinę.  Te kosztowały 15 zł za 16 szt i są naprawdę pyszne. Znajdują się w zamrażarce i rzecz jasna są mrożone, ale moje odmarzły w trakcie transportu do domu (30 min) i kompletnie nie było czuć ze były mrożone.  Natomiast jeśli chodzi o małże,  to abstrahując od tego dziwacznie zielonego koloru, który nie oznacza nic złego, bo w składzie nie mają żadnej chemii, chyba że kryje się ona pod enigmatycznym zwrotem "przyprawy", były naprawdę pyszne, szczególnie ze świeżą bagietką maczaną w masełku,  palce lizać!  Koszt to tylko 9,99 za całkiem sporą porcję która posłuży na przystawkę dla 2 osób.


W tematycznych tygodniach w Lidlu czasem zdarzają się naprawdę bardzo smaczne produkty.

OK., ja uciekam i ponownie życzę Wam wspaniałych październikowych dni, kolorowych jak jesienne liście i okraszonych zapachem i światłem klimatycznych, otulających świec :)

Do następnego napisania!

Pa!

poniedziałek, 12 października 2015

Urban Decay - Naked on the run - recenzja palety

Już dawno nie było o kosmetykach, a przecież kiedyś najczęściej o tym traktował ten blog. A ponieważ od kilku miesięcy jestem posiadaczką palety Naked On the run, myślę że nadszedł już czas aby podzielić się z Wami moimi wrażeniami na jej temat.


Zatem do dzieła!


Paleta Naked On the run, to paleta, która teoretycznie ma nam posłużyć w podróży, w jej zestaw wchodzą:

- 5 cieni Dive (metaliczno różowy-złoty, z mikro drobinami), Fix (delikatny eżowy mat), Resist (średni beż o wykończeniu satynowym), Dare (średni, matowy brąz), Stun (metaliczny brąz/jasno złoty z mikro drobinkami)
- cień (rozświetlacz) 5050 (cool bisque satin)
- Bronzer (medium bronze matte)
- Róż (vibrant pink/light shimmer)
- Błyszczyk Naked Ultra Nourishing Gloss lip gloss in Sesso
- Tusz do rzęs Perversion,Blackest Black
- Kredka do oczu, Glide-On eye pencil, czarna


Opakowanie choć może trochę toporne, bo sama paleta jest dość gruba, jest bardzo eleganckie. Duże lusterko zdecydowanie ułatwia jej stosowanie. Dodatkowo złote wykończenie plastików sprawia, że w przeciwieństwie do jej koleżanek o czarnym wykończeniu, nie widać tak na niej śladów cieni i i pozostałych produktów. Przewoziłam ją wiele razy i jak do tej pory nie uszkodziła się, więc uważam że również jest trwała, a na tym aspekcie także bardzo mi zależy, a dość dużo podróżuję. Magnetyczne zamknięcie działa bez zarzutów.


Ale przejdźmy do tego co najważniejsze, czyli do zawartości.


Cienie są genialne, podobne do tych ze Smashbox. Moim zdaniem porównywalne jakościowo do Inglot, ale tutaj ktoś te kolory wyselekcjonował, tak aby współgrały ze so, abyśmy mieli pod ręką to, co najbardziej praktyczne i potrzebne. Używam ich wszystkich, można nimi zrobić smokey, choć lepsze są chyba do makijażu dziennego. Matami można pięknie rozetrzeć przejścia. Moim zdaniem przydałby tu się matowy jasny cień do zrobienia pierwszego kroku na powiekach, bo ten jasny satynowy słabo kryje, a jako rozświetlacz słabo rozświetla, także jako jedyny z palety jest do niczego. Choć może się jeszcze do niego przekonam, bo ja tak mam ;).


Bronzer i róż używam teraz codziennie. No mogłyby być większe, żeby zatapiać w nich pędzel bez dużej uwagi, ale to przecież zestaw kompaktowy. Co do ich kolorów, to myślę że są bardzo uniwersalne, no może poza osobami o bardzo ciemnej karnacji, ponieważ na ich skórze nie będzie widać ani bronzera, a róż raczej nie dzie im pasował, bo to bardzo zimny, cukierkowy odcień. Na początku nie byłam do niego przekonana, ale kilka tygodni temu sie z nim polubiłam.


Wyjatkowo przypadł mi dop gustu tusz, który pozostawia rzęsy podkręcone, lekko pogrubione, ładnie rozczesane, ale bardzo naturalne, czyli takie jak lubie na codzień. Błyszczyk ma genialny ceglano-różowy kolor, jest wyjątkowo uniwersalny. Czarna kredka, jest kredką żelową, miekka, mocna czerń i jest bardzo trwała. Niesamowicie podona do tych z Avon, z serii Super shock. 

Reasumując, paletę otrzymałam w prezencie. Wiem, że kosztowała 119 zł., w cenie regularnej w Sephorze, gdzie czasem się pojawia i kosztuje 219,- zł, ale warto polować na promocje. Myślę, że w promocyjnej cenie jest naprawdę warta zakupu, szczególnie dla koneserów, dla których nie jest obojętne co trzymają w ręku robiąc poranny makijaż i dla których am fakt że to jest taka kosmetyczna perełka sprawia przyjemność. Jeśli nie jesteście kosmetycznymi freakami jak ja, kupcie sobie po prostu zestaw Freedom System z Inglot i uzupełniajcie cienie wedle własnych upodobań ;). Jedynym minusem jest jej dostępność, choć w internecie po upewnieniu się, że mamy do czynienia z zaufanym źródłem, na pewno możemy ją kupić w dobrej cenie.

A Wy miałyscie tę albo inne palety z Urban Decay?

Pozdrawiam jesiennie z leśnej polany :)

Pa!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...