Witam wszystkich w te iście jesienne dni :)
Dziś przychodzę do Was z krótkim wpisem, bo w moje rączki wpadło kilka zdobyczy, a ponieważ sama chętnie czytam takie informacje na Waszych blogach, chciałabym i z Wami ja podzielić się moimi nowościami.
Tatuś mój kochany był ostatnio na wyjeździe na Wyspach Kanaryjskich i jak to zawsze z takich wyjazdów i tym razem przywiózł mi kilka podarków. A jako, że wie że jestem wielką fanką kosmetyków i słodyczy, to właśnie w tych 2 kierunkach poszedł ze swoimi zakupami dla mnie ;). Popatrzcie sami.
Dostałam zestaw kosmetyków na bazie 100% aloesu, z którego podobno Gran Canaria jest słynie. Z chęcią przetestuję choć mam malutkie obawy czy przypadkiem mnie nie uczulą. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma. ;) Generalnie skład tych kosmetyków nie powala, bo mają na pierwszych miejscach SLS, ale są to typowe produkty robione pod turystów. Jednak cała seria wygląda bardzo zachęcająco i jak już pisałam z chęcią wypróbuję je na własnej skórze :)
Drugą częścią prezentu były małe słodkości w postaci ciasta z migdałami oraz konfitury z mango, które są dla mnie nie lada rarytasami ;) Ciastko pewnie długo nie poleży, ale już konfitura zapewne umili mi niejeden zimowy wieczór przy aromatycznej herbatce :).
Przy okazji tego wpisu nie mogę nie wspomnieć o Francuskim tygodniu w Lidlu, który albo już był albo jest w trakcie. W każdym razie francuskie produkty na pewno znajdziecie wciąż na półkach i w lodówkach tej sieci. Ja zakupiłam małże z czosnkiem i makaroniki. I tu uwaga, oba skosztowałam i oba były genialne. Tzn., oczywiście, świeże makaroniki po 4 zł za szt. będą smaczniejsze, ale tylko odrobinę. Te kosztowały 15 zł za 16 szt i są naprawdę pyszne. Znajdują się w zamrażarce i rzecz jasna są mrożone, ale moje odmarzły w trakcie transportu do domu (30 min) i kompletnie nie było czuć ze były mrożone. Natomiast jeśli chodzi o małże, to abstrahując od tego dziwacznie zielonego koloru, który nie oznacza nic złego, bo w składzie nie mają żadnej chemii, chyba że kryje się ona pod enigmatycznym zwrotem "przyprawy", były naprawdę pyszne, szczególnie ze świeżą bagietką maczaną w masełku, palce lizać! Koszt to tylko 9,99 za całkiem sporą porcję która posłuży na przystawkę dla 2 osób.
W tematycznych tygodniach w Lidlu czasem zdarzają się naprawdę bardzo smaczne produkty.
OK., ja uciekam i ponownie życzę Wam wspaniałych październikowych dni, kolorowych jak jesienne liście i okraszonych zapachem i światłem klimatycznych, otulających świec :)
Do następnego napisania!
Pa!
Aj makaroniki :) Jak będę w Lidlu to muszę koniecznie kupić :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńChyba będe musiała zajrzeć do Lidla :)
OdpowiedzUsuńAha ;)
UsuńMakaroniki takie dobre! :D
OdpowiedzUsuńTe naprawdę smaczne :)
Usuńpyszności :-)
OdpowiedzUsuńBa! ;)
UsuńJa bardzo często kupuje w Lidlu :)
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńOj ten wszechobecny sls... ;/ ale fajnie, że tata pamięta. Moja mama tak samo. Jak tylko gdzieś jedzie to wiem, że przywiezie mi kosmetyki i słodycze. :)
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo miłe :)
UsuńAch te makaroniki, pyszności! Na szczęście w mojej piekarni obok domu jest piekarnia francuska, która własnie codziennie takie wypieka. :-)
OdpowiedzUsuńSzczęściara! ;)
UsuńNieładnie tymi makaronikami kusić ciężarną! :P
OdpowiedzUsuńOj, przepraszam. ;)
UsuńLidl ma super produkty, czekam ta tydzień amerykański i masło orzechowe (genialne!). Od poniedziałku zaczyna się tydzień włoski i też się na coś dobrego skuszę :)
OdpowiedzUsuńOj, w każdym tygodniu można znaleźć coś pysznego :)
UsuńJednak te makaroniki są za drogie nawet ze zniszką.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę kosmietyków z Wysp Kanaryjskich ;)
Pozdrawiam
Brzydki Ptak Blog
Zapraszam do udziałyu w konkursie :)
Hmm... ale jakie pyszne... ;) a zajrzę :)
Usuńmuszę jutro pobiec do lidla;D
OdpowiedzUsuńOj to radzę się pospieszyć, bo widziałam ze znikają z półek jak świeże macaroons ;)
Usuń