czwartek, 26 kwietnia 2012

"Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr. Wiosna!..."

Wiem, wiem, podejrzewam, że wiosna dla wielu z Was to żadna nowość. Niestety na naszym "biegunie zimna" wegetacja zachodzi o wiele później niż na południu kraju,
w środkowej jego części, czy nad morzem...
Ech.., szkoda, bo ja kocham kolory, zapachy i ciepełko...
Wiosna przyszła, postraszyła, po czym uciekła i gdzieś się schowała. Lecz teraz na nowo raczy nas każdego dnia swoimi dobrodziejstwami. Dlatego trudno tych dobrodziejstw nie dostrzec i nie docenić...

Ja dziś tuż po powrocie z pracy gdy tylko ujrzałam leniwie zachodzące słońce
i przypomniałam sobie, że w bliskiej okolicy jest aktualnie kilka dowodów na to, że dojrzała wiosna jest tuż, tuż, złapałam za aparat i pobiegłam jej szukać.  

Na swojej ścieżce napotkałam taką oto malowniczą, wiosenną polankę. Inną niż moja leśna polana ale równie uroczą...


Kwiatki wdzięczyły się do mnie skropione wieczorną rosą, szepcząc coś między sobą...



- To ona.. - szeptały jedne
- Ona? Czyli kto? - odparły inne
- Martucha z leśnej polany.... - odpowiedziały te, które wiedziały kim jest owa Martucha robiąca swoim szklanym okiem małe czary mary ;)

Widziałam również świeże, zielone pąki i młode listki...



Oraz niby nie wiosenną, ale jakże uroczą, samotną, starą latarenkę...


Piękna ta nasza wiosna i piękne mazurskie jej oznaki...
Postanawiam częściej brać do ręki aparat i podążać w plener ;).

A na jakim etapie kwietniowania jesteście Wy? :)

Pa!

wtorek, 24 kwietnia 2012

Tanie nie znaczy złe...

Chciałabym Wam opowiedzieć o moim odkryciu co do jednego wyjątkowo dobrego jak na tani produkt kosmetyku. Jest to cień w złoto-żółtym kolorze firmy Sensique. Pewnego razu zastosowałam go jako jako rozświetlacz, ponieważ lubię rozświetlacze o lekko żółtawym odcieniu dające moim zdaniem efekt świeżości i naturalnego rozświetlenia. Miałam naprawdę różne rozświetlacze, ale zazwyczaj miały jakieś drobinki i nie dawały takiego rezultatu jaki chciałam uzyskać. Tym jestem zchwycona. W takiej cenie taki efekt. Stosuję już 3-cie opakowanie. W mojej ocenie jest to bardzo dobry rozświetlacz, ale należy go umiejętnie używać, ponieważ musimy pamiętać, że jest to cień i możemy nim sobie zrobić krzywdę. Jest dosyć sypki więc nabiera się go sporo na pędzel, ale wierzcie mi, że odpowiednio nałożony daje spektakularne efekty. Dodatkowo jest trwały. Owszem poluję na produkt firmy Mac, który wiele z Was zna i poleca, ale czasem warto wspomnieć o innych zastosowaniach kosmetyków. Skoro się sprawdzają, dlaczego nie?




Odcień jest praktycznie taki jak na zdjęciu. Jest to nr 229, mineralny cień do powiek, Nature Code. Daje naturalne, satynowe wykończenie. Jeśli macie ochotę wypróbować ten kosmetyk, serdecznie go polecam.

Wydajność: 1 op. przy codziennym stosowaniu na kości policzkowe i okolice brwi wystarcza na 4-6 miesięcy.
Cena produktu: 7,59 zł
Moja ocena: 4/5

Czy Wy macie jakieś ulubione pozycje wśród niedrogich kosmetyków?

Pa!

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Spaghetti nie Bolognese na leśnej polanie

Dziś w końcu coś z kulinariów. Co prawda potrawa ta jest nieskomplikowana, a przepis prosty i na pewno większości z Was dobrze znany, jednak każdy przepis zrobiony przez inną osobę da inny efekt. Jest tak ponieważ z reguły potraw nie robimy zgodnie z przepisem,
bo zmieniamy go w zależności od naszych upodobań, smaków i posiadanych składników.
Ja kocham makarony, ale z uwagi na ich ogromną kaloryczność staram się nie jeść ich zbyt często. Potrawę nazwałam Spaghetti nie Bolognese, ponieważ nie jest to typowa pasta bolognese, bo taką robi się z mięsa mielonego, sosu pomidorowego i marchewki, a ja marchwi do swojego przepisu nie dodałam. Zatem zaczynamy.

Przepis na Spaghetti nie Bolognese 

Co potrzebujemy:

- 900 g. mięsa mielonego 
- 1 paczka makaronu Spaghetti
- 1 puszka pomidorów w całości lub w kawałkach
- 1 koncentrat pomidorowy (170 g.)
- 2 ząbki czosnku
- pół średniej cebuli
- 4 suszone pomidory
- odrobina drobno startego żółtego sera
- odrobina startego parmezanu
- szczypta soli, pieprzu, cukru, oregano
- maggi
- odrobina oliwy z oliwek

Mięso mieszam z oregano, pieprzem i odrobiną oliwy z oliwek. Najlepiej wykorzystać oliwę dobrej jakości, ja takową miałam, przywiezioną prosto z Grecji w ogromnej puszce. Na tym etapie mięsa nie solę, ponieważ gdzieś kiedyś przeczytałam, że czerwonego mięsa nie wolno zbyt wcześnie solić, bo będzie twarde.


Mięso wrzucam na patelnię, podlewam jeszcze odrobiną oliwy i smażę. W między czasie kroję cebulę i wrzucam na inną patelnię na wcześniej rozgrzana oliwę. Podczas gdy mięso się ładnie podsmaża, mieszając je od czasu do czasu, pilnuję cebulę i tuż przed tym zanim się zarumieni wrzucam do niej starty na b. drobnej tarce czosnek. Dokładam go pod sam koniec smażenia cebuli, ponieważ czosnek może się szybko spalić. 


Gdy cebula wraz z czosnkiem są pięknie rumiane, a mięsko podsmażone, dokładam cebulę do mięsa, dorzucam pomidory z puszki i mieszam. Dodaję koncentrat pomidorowy
i przyprawiam solą, pieprzem, oregano, maggi i co Was może zdziwi cukrem. Tak, tak cukrem. Znam te metodę od jednego Włocha, którego mama uczyła, że jeśli dodajemy do potrawy pomidory, musimy dodać również odrobinę cukru, aby zrównoważyć kwaśność potrawy. 



Kiedy stwierdzam, że mój sos jest wystarczająco doprawiony, dodaję do niego odrobinę startego żółtego sera oraz parmezanu, a na koniec dorzucam pokrojone w kostkę suszone pomidory. Oczywiście makaron gotuję w trakcie - al dente ;). Dodam jeszcze, że staram się nie używać niezdrowych i bez smaku sosów ze słoiczków oraz w proszku. Wiem, że maggi też jest niezdrowe, ale jeszcze nie opracowałam idealnej metody. Wiem, że podobny smak mogę uzyskać używając lubczyku i tak mam zamiar czynić w  przyszłości. 


Następnie makaron układam na talerzu, oblewam go delikatnie sosem. Dekoruję startym parmezanem, rukolą jak w tym przypadku lub świeżą bazylią i pomidorkami koktajlowymi. 



Smacznego!

A jakie makarony Wy lubicie najbardziej?

Pa!

"Dzik jest dziki, dzik jest zły...", czyli w wolnych chwilach

Na Mazurach wiosna pełną gębą. Powiedziałabym nawet, że wczoraj odwiedziło nas lato. :) Z tej okazji próbuję obcować z naturą jak najwięcej. Zapach mchu, mokrej ziemi i wody przywodzi na myśl wiele wspomnień.... Również tych z dzieciństwa. Zatem możliwie najwięcej spaceruję, siadam na trawie i cieszę się cudownymi okolicznościami przyrody.

Ostatnio odwiedziliśmy kolejne zaczarowane miejsce..... Wydawało się jakbyśmy byli gdzieś w okolicach Rivendell albo innej Tolkienowskiej puszczy... 


Woda szemrała, a my upajaliśmy się widokiem i dźwiękami....



Z uwagi na coraz bardziej wszechobecne ciepełko, coraz częściej odwiedzam koniki z pobliskiej stajni. Tu jeszcze z zimowym futerkiem...;)


A na koniec ciekawostka dla tych, dla których mazurski, dziki zwierz jest niczym krasnoludki, tj. spotkać go to istny cud.

Oto Gucio, najprawdziwszy z najprawdziwszych mały dziczek.
Czyż nie uroczy???? A jakie ma rzęsyyy... ;).



Jest przesłodki i z tego co wiem lubi sypiać w...... łóżku :).
Ciekawe co będzie jak urośnie???

A jakie Wy znacie zaczarowane miejsca w Polsce godne polecenia?

Pa!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

O dzisiejszej pielęgnacji mojej skóry

Nie mam stałej metody na poranną czy wieczorną pielęgnację skóry mojej twarzy. I choć wiem, że szczególnie skóra sucha i wrażliwa lubi stosowanie jednego kosmetyku, czy danej serii w dłuższym okresie czasu np. do wykorzystania danego kosmetyku, obecnie jestem na etapie testowania różnych kosmetyków i różnych kombinacji. 

Jeśli coś się sprawdza, warto tym się podzielić. Tak jak ja lubię czytać i oglądać Wasze recenzje, tak mam nadzieję moje opinie również Wam do czegoś posłużą :).

Dziś zadbałam o siebie odrobinę bardziej niż na co dzień i położyłam maskę na twarz. Ale żeby działanie było bardziej skuteczne niż zamierzenia producenta, pod maskę nałożyłam olejek z kapsułki GAL Dermogal A+E jako kapsułkę czy serum. Taki dodatkowy kosmetyk pod maseczkę ma dodatkowo nawilżyć, zmiękczyć skórę i spotęgować działanie maski i moim zdaniem tak też się dzieje.

Kapsułki prezentują się tak:



Poznałam je dzięki Nissiax, za co bardzo jej dziękuję. 

Co mówi producent:

Kosmetyk-olejek w jednorazowych kapsułkach do codziennej pielęgnacji skóry wrażliwej z problemami (trądzik, atopowe zapalenie skóry, nadmierne złuszczanie, nadwrażliwość).

Skład: Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Gelatin, Glycerin, Tocopheryl acetate, Retinyl palmitate

 
Moim zdaniem kapsułki są o tyle fantastyczne, że mają krótki skład. Używam ich od miesiąca i jestem zadowolona, a jako kapsułka pod maskę sprawdzają się rewelacyjnie. Ponadto od czasu do czasu nakładam je na noc. Zamierzam również sprawdzić ich działanie na włosy i paznokcie. Minus za brzydki zapach.

Cena: 13-16,- zł/48 kapsułek
Moja ocena: 4/5


Maska, którą dziś użyłam to maseczka odżywczo-regenerująca, Mincer, Zielona Apteka:

Według producenta:

Delikatny preparat błyskawicznie likwiduje objawy zmęczenia i stresu, rewitalizuje oraz odświeża cerę. Skóra, dzięki kompleksowej regeneracji, odzyskuje promienny i atrakcyjny wygląd.
Zawiera ekstrakty z awokado i mandarynki. Polecany do cery suchej i zmęczonej w każdym wieku.

Skład: aqua, paraffinum liquidum, mineral oil, cetearyl alcohol (and) ceteareth-20, isipropyl myristate, caprylic / capric rtiglyceride, glycerin, urea, dimethicone, acrylates/acrylamide copolymer (and) mineral oil (and) polysorbate-85, persea gratissima fruit extract, citrus tangerina extract, elaesis guineensis (palm) oil, imidazolidynyl urea, ethylparaben, methylparaben, propylparaben, parfum 

Moim zdaniem naprawdę tak jest. Maska ma konsystencję jogurtu i bardzo przyjemny jogurtowo-mandarynkowy zapach. Cudownie się wchłania, odżywia skórę i wyrównuje jej koloryt. Co jest dla mnie ogromnym plusem - nie uczula mnie. Dodatkowo ma bardzo atrakcyjną cenę: 3,60 za podwójną saszetkę, której wystarcza na 4 aplikacje. 

Moja ocena: 5/5


I jeszcze coś, co mnie uczula.
W zeszłym tygodniu nałożyłam na twarz maskę Alterra (maseczka intensywnie nawilżająca orchidea) i niestety potwornie mnie uczuliła. Miałam później na twarzy czerwone plamy
i straszne podrażnienie jeszcze przez kilka godzin, zatem nie polecam, pomimo mojej wielkiej sympatii dla tej firmy i jej innych kosmetyków. Choć oczywiście na Was może zadziałać inaczej. 

Maski w saszetkach polecam dlatego, że możemy je stosować naprzemiennie, a kosmetyk pełnowymiarowy może nam się szybko znudzić, możemy go nie zdążyć wykorzystać i w efekcie może się zepsuć. Poza tym w zależności od okoliczności, w różne dni mamy różne oczekiwania od takiego kosmetyku i dlatego dobrze mieć owych masek wybór:).

A jakie produkty w saszetkach Wy polecacie?

Pa!





Małe radości na leśnej polanie

Nadszedł czas na pokazanie Wam tego co mnie cieszy. Przecież blog miał traktować
o moich małych uciechach, prostych radościach i tym co dla mnie ważne. O mojej krainie magii i mojej Leśnej Polanie...

Otóż cieszą mnie proste rzeczy jak wyjątkowa chwila zatrzymana na zawsze. Czyjaś radość czy zaduma i mój zachwyt nad tym. 



Pieskie zabawy, sprawy, troski i zajęcia...


    


Natura podejrzana ukradkiem...


Różne oblicza Mazur...



Po drugiej stronie kamery, czyli moje widzenie świata...

 


  


Detale...





Lepienie pierogów z babcią....




Nie myślcie sobie, że to już wszystkie moje radości. Jest tego sporo i tak naprawdę cały blog i każdy wpis jest tego świadectwem, a uciechy są od prozaicznych i bardzo babskich po wymagające większego zaangażownia. Każdy z nas ma jakieś, ale myślę sobie,
że najważniejsze żebyśmy czasem troszkę zwolnili i przypomnieli sobie, że radość to nie tylko sporty, muzyka i inne oczywistości, nie obrażając tych, którzy je lubią, bo ja muzykę kocham ponad wszystko. Czasem, aby poczuć błogość musimy bardziej nadstawić uszu
i oczy otworzyć trochę szerzej... ;)

Innymi słowy życzę Wam, aby każdy z Was odnalazł swoją "Leśną Polanę"...

A czy Wy potraficie czerpać satysfakcję z codzienności?

Pa!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...