Pewnej pięknej majowej soboty spędziliśmy bardzo miły czas. Znajomi złożyli nam wizytę, urządziliśmy więc sobie małą biesiadę z szaszłykami grillowanymi w roli głównej.
Szaszłyczki polecam, bo mogą być doskonałą odmianą, oraz są zdecydowanie zdrowsze niż kiełbaski i inne grillowe świństewka.
Wieczorem natomiast, podczas gdy panowie oglądali mecz, my wybrałyśmy się na krótki spacer nad pobliskie jezioro.
Kocham te mazurskie krajobrazy i zapachy...
Obdarowałam również moją instruktorkę małym drobiazgiem z okazji zbliżającego się jej niebawem święta:
Nie jest to żaden ze znanych producentów bransoletek tego typu, znalazłam ją w konnym sklepie, ale od razu wpadła mi w oko :).
Kocham ten nasz mazurski czas, kocham zapach mokrej ziemi i dźwięki wodnego ptactwa. W szczególności ptaka, który zwie się bąkiem i "dmie butelkę" ;)... Jeśli nie wiecie o co chodzi zapraszam w nasze okolice, gdzie dowiecie się tego oraz całej masy innych przyrodniczych ciekawostek... :).
Pa!
krajobrazy piękne! :)
OdpowiedzUsuńz grilla najbardziej lubię banany i oscypki :)
OdpowiedzUsuńBanany robiłam raz na warsztatach z Pascalem z jakimś wywarem cytrusowym i z czymś jeszcze ale nie pamiętam... Conajmniej jak magiczny napój Galów... ;) Mniam, a łoscypki i inne pseudo camembert na grillu - pycha!
UsuńEhh, tesknie za mazurami :(((
OdpowiedzUsuńNo to zapraszamy :)
Usuńteż lubię szaszłyki z grilla i spacery wokół jeziorka :))
OdpowiedzUsuńacha! ja chce na Mazury! :)
OdpowiedzUsuńrewelacja;) skądś kojarzę te mazurskie krajobrazy;))) pozdrawiam bardzo gorąco;)
OdpowiedzUsuń