Z przyjściem wiosny porządki i choć w Warszawie wiosnę widać i czuć coraz mocniej, to na Mazurach w piątkowy wieczór zastaliśmy okropne zwały śniegu, ale ptaszki darły się wniebogłosy, co chyba zwiastuje wiosnę prawda? Słyszeliśmy żurawie, które osiadły na pobliskiej łące, widzieliśmy zataczającego eleganckie koła orła, wierze że to orzeł, bo ukochany stwierdził ;). Inne mniejsze i średnie ptaszyny wyśpiewywały rychłe przyjście wiosny w lesie, który mamy dosłownie krok od tarasu. W końcu to leśna polana! ;)
Wracając w każdym razie do tematu wiosny, Martucha pobudzona śnieżnym aczkolwiek słonecznym porankiem postanowiła wiosennie pokrzątać się po domu. Z tej okazji postanowiłam uruchomić cykl pt."zorganizowana Martucha". Nie będzie to "Perfekcyjna...", ale coś w rodzaju jak zorganizować pewne przestrzenie w sposób łatwy i najczęściej nie wymagający kosztów, znaczy po Martuchowemu, co Martuchę od jakiegoś czasu wielce interesuje :).
Dziś zorganizowałam moja przestrzeń, niewielką przestrzeń, bo właściwie szafkę z wszelkimi makaronami, ryżami i innymi artykułami, bez których moja kuchnia nie istnieje.
Zatem zobaczcie sami :).
Jakiś czas temu przejrzałam wszelkie moje przyprawy, które miałam w słoiczkach i zwykłych opakowaniach, wyrzuciłam te po terminie, bo przyprawa o dziwo również termin ważności ma, oraz przesypałam te które używam często do słoiczków, tych ładniejszych, które po prostu miałam. Jeśli nie macie niczego polecam te jak ten pierwszy po lewej na górnym zdjęciu do kupienia w Pepco za prawdziwe grosze. Etykiety zrobiłam na prędce, odręcznie, co z resztą widać, ale i tak wolę mieć takie, niż żadne, oczywiście z wielkim postanowieniem, że w przyszłości zrobię jakieś z duszą...
Następnie zaczęłam porządkować moją szafeczkę z makaronami, ryżami, kaszami, olejami i oliwami i innymi tego rodzaju rzeczami. Wzięłam jedną z 2 "walających" się pokrywek od szuflad lodówkowych i poukładałam na niej przebrane makarony. Opakowania wcześniej pozamykałam używając klipsów z Ikei, ale także takich plastikowych tasiemek po herbatkach na wagę, które zawsze zachowuję, bo tak myślałam, że do czegoś mi się przydadzą, no i się przydały ;). Makarony na tej pokrywce nie będą się po prostu przesuwać po całej półce, przez co łatwiej będzie zachować porządek. Do tego można wykorzystać jakiś kartonik, koszyczek, papierową torebkę uciętą w połowie.... Możliwości jest wiele. W ten sam sposób poukładałam ryże i kasze oraz herbaty, a właściwie zapasy herbat i takie, które używam rzadziej, bo te w torebkach trzymam w drewnianym pojemniczku (na zdj. poniżej), a sypane w słoiczkach z ręcznie zrobionymi etykietami. Pamiętajcie, że jeśli przekładacie coś z oryginalnego opakowania dobrze jest wyciąć nazwę oraz datę ważności i umieścić w nowym opakowaniu, tak jak zrobiłam to z makaronami i mąką. :)
Efekt sprzątania był zadowalający. Od razu poczułam wiosnę ;). Później pochowałam moje Wielkanocne ozdoby i zrobiłam iście szalony stroik z kolorowych, szatańsko chemicznych chrupków kukurydzianych, które kiedyś kupiłam do jednej ciążowej sesji, którą robiłam koleżance i które zachowałam, bo oczywiście wiedziałam, że mogą się do czegoś przydać... W chwili obecnej do zrobienia wiosennego stroika mogłam użyć (wykorzystując oczywiście okoliczne dobrocie) kamyki, szyszki i gałązki sosny, a nie chciałam by wyglądał jesiennie, tylko wiosennie, zatem użyłam jakiejś wyciągniętej z innych zapasów fioletowej wstążki, owych chrupków i darów natury, które w połączeniu z moim pięknym lampionem w groszki dały taki dziwacznie, śmieszny efekt. Chciałam by były w duchu obecnego kolorowego, kuchennego nurtu muffinkowo-cukierkowego... ;).
Pod koniec dnia odwiedziliśmy rodziców, gdzie ujrzałam tę oto kochana mordkę (jedną z 4..).
Sobota była dobra, spokojna i sympatyczna.
Sobota była dobra, spokojna i sympatyczna.
Mam nadzieję, że Wasze soboty również przebiegły zgodnie z tym, co sobie zaplanowaliście, niezależnie od tego czy było to wielkie imprezowanie, totalne domatorstwo, pracowite czy w duchu leniuchowania :).
Z wiosennym pozdrowieniem żegna Was Martucha :).
Pa!
Ja wiosnę witam na rowerze! Choć przyznam szczerze, że wczoraj posprzątałam w swoim kąciku do pracy. Sterty książek i papierów, które były "pod ręką" zaczęły przeszkadzać w pracy!
OdpowiedzUsuńWieczór poświęciłam na naukę języków czyli doskonalenie angielskiego i wreszcie wystartowałam z hiszpańskim! Nauka może być przyjemnością! ;)
Buenas Tardes!
Ja się chcę wziąć za włoski...
Usuńwow jaki porządeczek! :)
OdpowiedzUsuńBa! :)
UsuńUcałować czarny nosek :)
OdpowiedzUsuńOczywista ;)
UsuńMartii podziwiam Twój blog,śliczna mordka tego psiaka i to spojrzenie pozdrawiam Paweł
OdpowiedzUsuńDziekujemy :)
UsuńNo ładnie się zorganizowałaś :)
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam jednym wielkim chaosem, a że stałam się donatorką, postanowiłam się ogarnąć :)
UsuńNo i pięknie, trzeba kuchnie ogarniać, tylko co zrobić, kiedy i tak brakuje miejsca...? Ja mam wszystkie przyprawy w słoiczkach, ale jest ich tyle, że czasem jak otwieram szafkę (a zajmują całą...), to dostaję słoiczkiem w głowę :D
OdpowiedzUsuńPS. Herbaciarka świetna!
Znam to ;) A herbaciarka może wyda się mniej świetna jak powiem, że nabyta w Pepco... A z resztą, "chińszczyzna" to chińszczyzna i taką samą dostaniemy w Home&You czy w Duka :)
Usuń