Nie było mnie przez dłuższy czas, bo... odpoczywałam. W końcu, zasłużony urlop tzw. "wyjazdowy", pierwszy raz od czerwca :). Nie powiem żebym wielce odpoczęła... no może psychicznie, bo mój sportowo ambitny chłop wciąż motywował mnie do zimowego ruchu, a więc sama nie wierzę, kiedy myślę o tym, że codziennie wstawałam o 6.30....
Tak, o tej godzinie wstawałam na urlopie.... Ale mając za oknem taki widok, to nawet po ciemku i nawet o 6.30 wstaje się dużo łatwiej :) A poza tym warto było, piękna
pogoda, trochę ruchu, czyt. niezdarna Martucha na desce snowboard'owej,
ale radocha była i to jest chyba najważniejsze :)
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o pysznym lokalnym jedzonku:
pokrzepiająca pyszna pizza w sprawdzonej knajpce.... Mniam! Od tego wyjazdu Beasola będzie moją ulubioną, choć w PL za pizzą nie przepadam...
I ich niesamowite desery... Ten był hmm...., interesujący ;)
Zrobiony z mielonych ziemniaków, jak kluski śląskie na zimno czy inne pyzy, a w środku czekoladowy sos, na zewnątrz obtoczone gorzka czekoladą.
Lody z gorącymi malinami...
No i oczywiście tiramisu. Zdj. dodam później, bo teraz nie mam dostępu :)
A oto mój ulubiony, light'owy, szeroki stok :) Chyba nawet w Białce jest większa pochyłość ;P Widoki dookoła nieziemskie :)
A w schroniskach pyszne napoje z alkoholem i bez, choć ja z moimi "zdolnościami" do sportów zimowych w trakcie jeżdżenia wolę bez :)
Fakt jest taki, że tam w schronisku zjesz od zwykłej kanapki po owoce morza, a nie jak u nas pomidorowa z ryżem, choć może jedno i drugie ma swoje plusy, bo właśnie mi się przypomniało jak kiedyś po wejściu do doliny 7 stawów zajadałam pomidorówkę, aż mi się uszy trzęsły! ;)
Moi ulubionym włoskim trunkiem jest Veneziano, o którym już kiedyś pisałam tutaj.
Panowie nie odmówili sobie tamtejszych shot'ów, naszej flagi znowu nie mieli... Choć w tym roku Polaków było od groma, chyba będą musieli się poprawić ;).
Droga powrotna potworna, Berlin wracał z ferii tak jak my... Musieliśmy pokombinować, ale tak długiej drogi jeszcze nie mieliśmy... Dobrze być w domu. Dziś padam na ryjek, więc żegnam Was szybciutko i życzę udanej nocy, poranka, czy też poniedziałku :)
Pa!
Super widoki. :)
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć :)
UsuńZdjęcia cudne, a i wyjazd widzę bardzo udany :) No i to jedzenie, eh zjadłabym teraz te lody! :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że u mnie głównie o jedzeniu :)
Usuńwidoki i jedzonko pierwsza klasa :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, obserwujemy? :)
Nawet nie wiesz, jak bardzo Ci zazdroszczę. :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie. ;*
zajrzę :)
Usuńale przepiękne widoki i pyszności :)
OdpowiedzUsuńTak, a po powrocie 1 kg więcej...
UsuńPiękne góry, a pizza wygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńbo była, naprawdę... :)
Usuńa co do gór to ja wiem, że dla Ciebie i tak tylko bieszczady istnieją ;)
Zazdroszczę takiego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, zawsze nam dobrze tam gdzie nas nie ma...
UsuńWidoczki przepiekne. Dobrze sobie gdzies pojechac, odpoczac, naladowac akumulatory, porobic cos innego niz zwykle. Nie zaluj sobie tego jednego kilograma :) Ja w tym roku sie buntuje. Nikt juz do mnie nie przyjedzie, a ja gdzies pojade :)
OdpowiedzUsuńwww.sevenwishes.eu
www.katejano.com
Czytajac Waszego bloga podgladam Wasze podroze i tez zazdroszcze :)
Usuńa ja wieki nie byłam na urlopie, nie mam z kim kota zostawić buuu
OdpowiedzUsuńale lubię sobie popatrzeć na piękne widoczki i na jedzenie :P
No co Ty? Naprawde nie masz? Jak sie nie boi labradorow i jest czysty, oraz jesli nie gryzie ja moge go przygarnac. Ja przygarniam wszystko co sie napatoczy, wiec spoko... ;) moi rodzice nie sa z tego powodu zbyt szczesliwi, bo przez to maja w domu 4 psy... ale trzeba mi bylo robic braciszkow i siostrzyczki, a poniewaz nie chcieli, to maja teraz psy... :D Piaty mieszka ze mna :)
UsuńSliczne zdjecia. Wyjazd na pewno sie udal! Widac , ze warto bylo!
OdpowiedzUsuńZawsze warto pojechać gdzieś i coś zobaczyć :)
Usuń