Co robicie gdy macie chandrę? Ona dopada chyba każdego z nas częściej lub rzadziej... A bo zmęczenie daje o sobie znać, bo ukochany jest niesforny i znowu nie dał nam kwiatków, lub bo po prostu, bo mamy taki dzień. Ja sama z siebie wstaję lewą nogą chyba raz na kwartał, generalnie jestem raczej pogodna, ale czasem ma się po prostu dość. I co wtedy? Jaka jest Wasza recepta na szybką poprawę humoru? Zakupy? No jasne, ale limit w tym miesiącu już wyczerpałam ;). Pyszne jedzonko? Dlaczego nie! Ale o tej godzinie w szczątkowych ilościach. Spotkanie z przyjaciółką, to jest to! Kurczę, ale moje albo mieszkają gdzieś daleko od zawsze, albo chwilowo wyemigrowały... Hmm jakie ja mam dziś inne możliwości....? Pisanie bloga np., hmm.... to może być całkiem miłe zajęcie, do tego oczywiście zielona herbatka, lub tym razem lampka czerwonego wina, może tym razem zaszaleję! Oczywiście wytrawnego :). Mniam, pyszne to winko i moje ulubione żelki... :) Ot moja recepta na dzisiejszy wieczór! ;).
A wraz z postem wspomnienia z ostatnich dni, układanka z moich codziennych obrazów, które wrzucam na szybko, bo znowu jestem pierwszy raz od 2 tyg.... Ups! jak ten czas szybko leci!
Ulubione sushi, te akurat średnie, ale knajpa nie w tym się specjalizowała, więc pretensji nie miałam :).
Hotel Sitarska w Biłgoraju, świetny, nastrojowy, rodzinny, z klasa i za niewielkie pieniądze, jeśli będziecie kiedyś w okolicach Zamościa to polecam Wam noclegowac właśnie tam! Ostatnio z uwagi na moją pracę dość często sypiam w takich miejscach i mogłabym chyba zacząć recenzować hotele... Ale większość jest podobna, nie warta żadnych słów, ten to perełka, gdzie wyrabia się na miejscu domowy pasztet, chleb z siemieniem lnianym i konfitury z koniakiem... Mniam... :)
Oczywiście śniadania mistrzów... ;)
I szybkie obiady (pod nieobecność ukochanego spada motywacja do sporządzania pełnowymiarowych posiłków) ;). Ale sałata prawdziwa jest! ;)
Przywiezione przez kogoś prosto z Włoch pyszne lokalne sery, a także mniej lokalna, ale na pewno włoska szynka i pomidory :). I znowu nie stać mnie na komentarz wyższych lotów niż... Mniam...
Znam taką jedną osobę, która powiedziałaby: "znowu żarcie, samo żarcie!".
A właśnie, że nie samo :). Na koniec zdjęcie ze spotkania, na którym miałam ostatnio zaszczyt być goszczona i rozpieszczana przez markę Schwarzkopf i salon LoveConcept. Czesana i koloryzowana przez samego mistrza! Tu maleńka próbka, a relacja... Niebawem!
Do następnego napisania!
Pa!
o, szkoda, że nie dojechałam :(((((
OdpowiedzUsuńbyśmy się spotkały...
Nooo...!!!
UsuńTyle pyszności o tej godzinie... tak nie może być! ;-))) Piękna fryzura i kolor włosów :-))
OdpowiedzUsuńDziękować :)
UsuńJak można o tak późnej porze kusić nas takim żarełkiem :P
OdpowiedzUsuńMożna, można ;)
UsuńUf ja na szczescie dawno po kolacji:) sushi czesto robie sama, kilka dni temu robilam wpis akurat o sushi:D kiedy myslalam ze juz wystarczy, wlasnie si eokazalo, ze chyba....znow zaczne robic jutro kolejna porcje...
OdpowiedzUsuńJa też robię od czasu do czasu, a do Ciebie na pewno zajrzę :)
UsuńAle fajny post :) Lubie takie podsumowania! A ostatnio jestem też fanka sushi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I czekam na dalsze posty :)
Agga
Będą na pewno, choć rzadziej niż kiedyś...
UsuńO jej kobieto i zgłodniałam! :) A Wy jesteście śliczne :*
OdpowiedzUsuńNa chandrę zakupy zawsze spoko - ale takie z mamą albo z koleżanką pod żadnym pozorem z facetem ;P
OdpowiedzUsuńNo i jedzenie - te Twoje zdjęcia powodują że robię się głodna!:D
Tak, święte słowa, "nigdy z facetem..."
Usuńsushi <3
OdpowiedzUsuńPoszłabym do jakiejś dobrej susharni...
Usuń