poniedziałek, 16 stycznia 2017

Ciekawostki jedzeniowe Connecticut ☆☆☆ Ciekawostki o USA

Wiem, wiem, ostatnio obiecałam recenzję cieni z kalendarza adwentowego, ale post ten musiałam odłożyć na nieco później. Powodem jest fakt, że do głowy wpadł mi wydaje mi się całkiem ciekawy temat na post, a mianowicie temat jedzeniowy. Jestem tu już ponad 4 miesiące i mam moje pierwsze przemyślenia dotyczące tego zagadnienia. Zakładam, że może Was to choć odrobinę zainteresować, ponieważ wydaje mi się, że gdybym ja była obecnie po tamtej stronie oceanu, takim postem bym się zainteresowala. Zatem zaczynajmy. 

Po pierwsze może zacznę od podstawy, którą każdy co prawda wygooglować może, a mianowicie gdzie jest Connecticut?



http://ontheworldmap.com/usa/state/connecticut/connecticut-location-on-the-us-map.html

Jak widzicie Connecticut na mapie USA znajduje się trochę powyżej Nowego Jorku, tak naprawdę około godziny do półtorej od NY samochodem. Piszę o tym, ponieważ powszechnie wiadomym jest fakt jak położenie geograficzne, kultura, historia i tradycja mają wpływ na lokalną kuchnię. Kuchnia Connecticut czy Nowej Anglii, ktora rozpościera się w stanach: Connecticut, Maine, Massachusetts, New Hampshire, Rhode Island, and Vermont, charakteryzuje się nizliczoną ilością potraw z wykorzystaniem owoców morza, ze wzgledu na położenie tego stanu nad samym oceanem. 

Owoce morza są najczęściej wrzucane w cieście na głęboki olej, aczkolwiek niejednokrotnie gotuje się je, smaży lub dusi.

Clams strips fried, czyli krojone małże w cieście smażone na głębokim oleju. Te akurat spożywaliśmy w restauracji The Puffins, z piękną ideologią aktywizująceą osoby z pewnymi ograniczeniami fizycznymi i umysłowym, położona w miasteczku Groton, CT, tuż przy mieście Nowa Anglia. 


Oczywiście, popularne tu są tak samo jak i w Polsce smażone kalmary


http://cookingcrossroads.com/fried-calamari/

Bardzo typowe w tej okolicy są też małże Św. Jakuba, inaczej przegrzebki, a po angielsku scallops podawane na tysiące różnych sposobów, ja spożywałam je w formie Grindera z sałatką Coleslaw i frytkami.


Do klasyków lokalnej kuchni owoców morza należy też clams chowder, czyli tradycyjna lokalna zupa na bazie małż i warzyw, podawana jako rosół z dodatkami,  ze śmietaną lub bez, czasem też z pomidorami, często w towarzystwie krakersów krabowych.  Ten pochodzący z Nowej Angli jest najczęściej ze śmietaną lub mlekiem, ten z Long Island czy Manhatanu właśnie z pomidorami, wariacji jest wiele, tylko w najbliższej okolicy.


 http://www.bonappetit.com/recipe/new-england-clam-chowder


https://en.wikipedia.org/wiki/Clam_chowder

Typowe są też niezliczone kanapki, jak wszędzie znane hamburgery, ale też kanapki jak "Pulled pork sandwich", czyli kanapka z szarpaną wieprzowiną, wcześniej pięknie zamarynowaną i uduszoną/uwedzoną lub upieczoną. Kanapki robi się też z kawałkami homara "lobster roll" jak i małymi klopsikami mielonymi, czyli "Meat balls grinder". kanapki te pochodzenia włoskiego jak "Grinder" czy "Submarine sandwiche", mogą być właściwie ze wszystkim, bo to wielka kanapka, najczęściej w podłużnej bulce, która chrupie kiedy ja jemy, stąd nazwa "Grinder" - to grind., czyli miażdżyć, rozruszać. Nazwa "Submarine sandwich" pochodzi od długiej bułki, z której robi sie ową kanapkę, druga teoria obu nazw mówi, że włosi pracujący w stoczniach i dokach nosili takie kanapki do pracy, więc może i stąd ich nazwa.

Typowy cheeseburger z grilowaną cebulką i papryką (różnie je nazywają)


Pulled pork sandwich


Lobster roll


http://www.chowhound.com/recipes/new-england-lobster-rolls-30416

Meatball grinder


https://firstlookthencook.com/2010/02/18/meatball-grinder/

Jestem typowym produktem polskich lat 80' 90', który kocha parówki Berlinki, ser żółty itp. Przyznam, że czasem, a czasem dość często mam dość amerykańskiego jedzenia. Jadę wówczas do jednego z wielu sklepów polskich w polskiej dzielnicy w miasteczku New Britain po polskie produkty. Czasem jadę też do amerykańskiego baru, gdzie znaleźć można hot dogi z parówką przypominajacą polską, a także "polskiego" hot-doga, co jest tu rzadkością, bo lokalne parówki są naprawdę podłe. Jeśli myśleliście tak o naszych polskich to powiem Wam, że się  grubo myliliście ;). Bar ten to Guida's, którego założył podobno Polak, gdzie hot dog jest wyjątkowo pyszny, choć zrobiony w stylu Connecticut, bo z typową dla tego regionu bułką, czyli wielką bułką krojoną na kawalki, stąd płaskie boki hot-doga ;).


Amerykanie lubią jadać na zewnątrz i bardzo często to robią, ponieważ niejednokrotnie stłlowanie się poza domem jest tańsze niż niz gotowanie potraw w domu.

Bardzo popularne jest też jedzenie śniadań w typowych dinners, czyli miejscach, które znamy z filmów amerykańskich, gdzie przemiła pani z dzbankiem kawy pyta nas co jakieś 20 min. czy chcemy dolewkę. Za kawę taką nie płacimy z reguły wcale, albo płacimy za pierwszy kubek,  a wszystkie kolejne mamy za free. 

Poniżej przykladowe menu z takiego baru:



To samo tyczy sie wody niegazowanej, którą prawie zawsze dostajemy w każdej knajpie za darmo, co jest miłą odmianą w stosunku do polskich restauracji, gdzie za malutką butelkowaną wodę mineralną płacimy między 4 zł (przy bardzo dobrych wiatrach ;), po kilkanaście złotych. Tutaj naprawdę wszystko jest dla ludzi i jak najbardziej w zasięgu ich możliwości finansowych, bo za dobre śniadanie dla 1 osoby zapłacimy między 6 a kilkanaście dolarów i mowa tu o sporych porcjach i porządnych śniadaniach jak pełne śniadanie amerykańskie (jajko pod jedną z wielu postaci, ziemniaki smażone na patelni lub na głębokim oleju, bekon smażony i inne dodatki typu pomidor z puszki, fasolka w sosie, a także "corned beef", czyli mieszanka  coś a la mięso mielone wolowe podsmażone z różnymi dodatkami, które wizualnie może przypomina jedzenie dla psa albo kota z puszki, ale swoją drogą jest calkiem smaczne. A także "american pancakes", czyli amerykańskie grube, puszyste naleśniki zupełnie inne niż nasze, polane często syropym klonowym, który też jest regionalnym przysmakiem. Na śniadania jada sie też bajgle "Bagles", "planes" czyli klasyczne bez dodatków, z makiem, z bluberries, czyli borówką amerykańską i inne, czesto w postaci kanapki z tuńczykiem, serkiem philadelphia, lososiem, wędliną, serem.

Full american breakfast, tu akurat z jajkiem sadzonym, tostami francuskimi, ziemniakami smażonymi w malej ilości sosu pomidorowego, a na wierzchu jest sausage ... (?), tak też bylam zdziwiona, bo sądzilam że kielbasa będzie inaczej wyglądać, ale widać jak przystalo na warunki amerykańskie byla to wielka "kielbasa" z której krojono na moje oko takie jakby burgery ;)


Inny zestaw śniadaniowy, czyli jajka sadzone, tosty 
i corned beef (pod jajkami), czyli mielona wolowina podsmażona z dodatkami, o dziwo calkiem smaczna ;)


Wcześniej wspomniane pancakes z syropem klonowym ("Maple surup") i maslem



Chcialabym jeszcze z grubsza chociaż opowiedzieć o typowych snackach (czyli takich przegryzkach, przekąskach), do których należą bez wątpienia różnego rodzaju skrzydelka, a także o daniach glównych i deserach, ale to już w jednym z kolejnym postów, ponieważ sądzę, że tę tematykę poruszę jeszcze nieraz. 

Dodam też, że potrawy o których mówilam są charakterystyczne dla naszego regionu i okolic, stany Connecticut, Masechussets, New York, Rhode Island. Choć tutaj też różnorodnosść jest o wiele większa niż ta, o której wspomnialam, nie mowiąc o skali kraju, która bylaby jakby porównać kuchnię Polską do Hiszpanskiej, prawie ;).

Jeśli interesują Was obce kultury, podróże i kulinaria, zastanawiacie się co się je W USA, albo wybieracie się na wschodnie wybrzeże Ameryki i chcielibyście wiedzieć co warto zjeść, albo jakie miejsca i restauracje warto odwiedzić w okolicach Nowego Jorku, mam nadzieję, że ten post choć odrobinę Wam w tym pomoże. Knajpeczki, do których warto zajrzeć w okolicy, znajdziecie w mojej zakladce "Miejsca polecane przez Martuchę", u gory na stronie glównej. 

Przepisy do dań powyżej bez trudu znajdziecie w internecie, z resztą jeśli chodzi o wiele z nich nie jest to większa filozofia, o ile widzimy zdjęcie i mamy inspirację;).

Postów z cyklu ciekawostki o USA będzie więcej i o różnej tematyce, nie tylko kulinarnej.

Ok., ja uciekam, życząc Wam radosnych dni i pysznych posilków jak moje powyższe w niniejszym poscie. ;)

Pa!

czwartek, 12 stycznia 2017

Zima w USA...

Cóż, zaczarowany grudzień juz za nami, a Nowy Rok chyba wielu z nas mimo wszystko zaskoczył. Co gorsza, dziś już jest 12 stycznia ! (kiedy ten czas minął ja Was pytam !!! ;) Jak Wasze nastroje styczniowe?

Ze styczniem mam wrażenie to jest tak, że po uroczym grudniu, wyczekiwaniu na Święta i samych Świętach człowiek jest tak naładowany emocjami, że kiedy przychodzi spokojny styczeń, czujemy małą pustkę. Ponadto, widmo jeszcze kilku misięcznej zimy nie napawa optymizmem, a postanowienia Noworoczne przygniatają nas swoim ciężarem ;). Jakie są Wasze sposoby na styczniową chandrę? 

U mnie standardowo i niezmiennie, wciąż ciepły kocyk i herbatka i połyskujaca na szafce świeczka (jedna albo dwie ;). No tak, wiem, mi niewiele do szczęścia potrzeba, ale cóż począć, że tak już mam ;).

Styczniowa aura w Connecticut bardzo zmienna jest, Nowy Rok powitaliśmy oprószeni delikatnie śniegiem, jednak kilka dni później spadło go ze 20 cm, a zima stała się bardzo malownicza! :) Dziś znowu nagle słońce i wszystko zaczęło topnieć, w powietrzu natomiast czuć było delikatnie dobijającą się wiosnę. Czy ja już tej wiosny chcę? Hmm...,chyba nie... ;). Jeszcze kilka zimowych zajęć przede mną mam nadzieję, a przede wszystkim chciałabym zobaczyć moje ukochane Mazury pokryte białym lukrem :).

Oczywiście, ja tu jak zwykle gadu gadu, a post zapełnia się moją paplaniną. Może zamiast paplaniny wrzucę dla odmiany kilka zdjęć  ;).

Ostatnie dni z zimowymi ozdobami i park w Meriden pięknie oświetlony :)




Pyszne włoskie rogaliki z parmezanem  we włoskiej knajpeczce




Legendarny żółty autobus szkolny, chyba nie przestaną mnie zachwycać ;)




Śnieżyca i ptaszory stołujące się w naszym karmniku ;)




Kotecek ;)




No zima! Nie da się tego ukryć :)









Nasza ulica...




Ok. Ja zmykam, bo u mnie już późno, a u Was z kolei już prawie poranek i o Waszym poranku jak świeże bułeczki, pojawi się na moim blogu ten oto zimowy post ;).

W następnym poscie prawdopodobnie o cieniach z mojego kalendarza adwentowego słów kilka ;).
Kilka, albo kilkanaście ;)

Do następnego napisania!

Pa!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...