sobota, 26 września 2015

Martuchowe wrześniowe dni

A więc mamy jesień.  Lato było wspaniałe, w szczególności pogodowo. Upały wyczekane, dały nam niemiłosiernie w kość.  I choć czekałam na nie z wytęsknieniem i cieszyłam się z tych ciepłych dni, pod koniec lata radowałam się na myśl o jesieni. I przyszła Ona, ptactwo nad jeziorem wykrzykuje zmianę pory roku, dym z kominów przywodzi na myśl ciepłe myśli, a jesień podarowała mi kilkanaście miłych dni. Spędziłam je w doborowym towarzystwie, odwiedzając skrajnie różne zakamarki naszego pięknego kraju.

Zobaczcie sami :)


Było jesienne Trójmiasto...


I machanie nogami nad morską taflą :)


Jak zwykle było też pyszne jedzonko ;)



Było zbieranie grzybów i rewelacyjna zupa Warmińska w restauracji przy Skansenie w Olsztynku


I konie w Skansenie i Łazienki Warszawskie,  a także spacer po Warszawie



I wyjazd w okolice Nowego Sącza... Ach piękne tereny i wspaniali ludzie...


Zbieranie jabłek i podglądanie jak Górale suszą śliwki. Smakowite winorośle i piękne widoki...


Za mało dni na nacieszenie się tymi obrazami...


Smakowita lokalna kuchnia! Mniam! :)


Nowosądeckie uprawy...


I mazurskie skarby ze spaceru rodziców.

A jak Wam minął wrzesień?

Wszystkim życzę takich aktywnych jesiennych dni jak moje w ostatnich tygodniach :).

Pa!

sobota, 5 września 2015

Koński modeling na leśnej polanie

Na leśnej polanie sporo ładnych i słodkich morderczek,  w szczególności tych zwierzęcych ;)

W ostatnim czasie odwiedziłam Justynkę,  współautorkę bloga i jej konia, który ma nowy dom. Główna bohaterka posta to Kalipso,  którą widywaliście wielokrotnie kiedy nasze konie mieszkały i żyły razem :).  Kalipso to wysoka, dostojna klacz, ale też ciekawskie i bardzo towarzyskie stworzenie. Tym razem miała przed sobą nową rolę,  sesję ślubną na zamówienie pewnych Nowożeńców.  Odwiedzając je trafiłam na przygotowania, więc pomogłam mojej ukochanej instruktorce uczesać modelkę. Tym razem makijaż był zbędny  ;)


Było smarowanie kopytek i  białe taśmy na nogach i fryzura iście jak ze średniowiecza... ;)


No i oczywiście moment kluczowy, czyli sesja z Nowożeńcami.


Byli też przyjaciółki kobyły,  z których w jednej chyba się zakochałam... Piękna Slązaczka,  niejaka Mija..


Przez różne zawirowania w moim życiu w ostatnim czasie nie czułam zapachu konia ponad 2 miesiące,   a jest to wbrew temu co myślą niektórzy piękny zapach...


Nie wiem czym pachniałam, czy smakowałam tego dnia, ale dla tych dwóch, które widać na zdjęciu ze mną, byłam o wiele bardziej interesująca i chyba też smaczniejsza niż ich ulubiona lizawka ;).

 Pozdrawiamy z leśnej polany :)

Pa!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...