niedziela, 31 marca 2013

Życzymy Wam...

Wszyscy mieszkańcy domku na leśnej polanie życzą Wam na najbliższe dni dużo spokoju, słoneczka, wspaniałych rodzinnych chwil, smakowitości i... wiosny! Tak, będę zuchwała i zażyczę Wam wiosny! ;)
Podczas gdy za oknem taaka skorupa śniegu, ciężko uwierzyć że to są właśnie "te" Święta... Ostatnie w "trójce" zagrali tak zupełnie przekornie Last Christmas, a aura absolutnie temu sprzyjała. :) Ja jednak będę uparcie życzyć Wam i sobie wiosny, a póki co miejcie spokojny dobry czas :)


Przy okazji zaproponuje wam szybkie DIY na świąteczny stroik:

Mam takie oto naczynie, które zmienia się wraz z porami roku i nastającymi Świętami. W Święta Bożego Narodzenia do szklanej rurki nasypałam słodkości, małe bombki, baby pierniczki... Dziś w świeczniku tym znalazły się małe jajka, sztuczne sianko i troszkę bukszpanu. Oczywiście jesli nie macie takiego "naczynia" na świeczki, możecie go zaaranżować w każdym innym łądnym naczyniu, położyć po prostu na ładnym talerzyku przepiórcze jajka, lub tej samej wielkości sztuczne, w kolorystyce jaka Wam odpowiada, do tego właśnie tego typu sztuczne sianko (dostępne w rozmaitych kolorach np. w sklepach ogrodniczych, odrobina bukszpanu, rzeżuchy lub czegokolwiek wiosennego, co na myśl tę wspaniałą porę roku przyniesie... W takiej kompozycji może być też hiacynt, albo chociażby swieczka zajączek za 2,99 z biedronki w połączeniu z powyższymi elementami. Możliwości na zabawę mamy bardzo wiele. 



Kiedyś lubiłam wieszać jaja i ozdoby wielkanocne na wiosennych "badylach", najchętniej baziach, ale wierzcie mi, że  w tym roku warunki sprawiają, że owych wiosennych "badyli" nie ma nigdzie.

Ok, lecę do moich jaj i innych ostatnich przygotowań. Jeszcze raz spokojności i radości, a na koniec Meonka z barankiem, którego kupiłam w lokalnej cukierni jak z bajki (w Olsztynku) za jedyne 7,90...


Trzymajcie się moi drodzy wiosennie i cieplutko :)

Pa!

poniedziałek, 18 marca 2013

Martuchowe dni

Martuchowe dni, abstrahując oczywiście od pracy, która zajmuje jakieś 70 % mojego ostatnio życia wciąż mijają tak jak mijały. Wolne chwile najchętniej spędzamy na leśnej polanie, gdzie w dobie zimowej aury kominek jest wciąż sercem naszego domu, a cisza która spowija okolicę jest wręcz terapeutyczna. Kochamy te ciche wieczory przed kominkiem przy książce, czy z nosem w ekranie, gdzie Martucha pochłania Wasze blogi, a w nich wyjątkowe obrazy i smaki... :). Czasem ktoś nas odwiedzi, coraz częściej ptaki śpiewają za oknem. Wczoraj będąc na spacerze widzieliśmy 2 lecące żurawie, chyba żurawie, bo ornitolodzy z nas żadni. Ale bardzo chcieliśmy, żeby były to żurawie niosące na skrzydłach wiosnę :). W Mazurskim lesie wiosny niestety jeszcze nie widać, zimno było okropnie, ale jak zawsze wspaniale i magicznie. 


Nasza psia dama miała jak zwykle zabawę w postaci wynajdywania wszelkich możliwych patyczków i podrzucania ich nam pod nogi, abyśmy przypadkiem nie zapomnieli go rzucić jak najdalej. Wtedy pies jest najszczęśliwszy :)

Ostatnie dni to też Martuchowe zakupy.

Ulubione łakocie w Marks&Spencer


Czyli: pyszna (niby organiczna) zielona herbatka o smaku cytrynowym, angielska musztarda i maślane słono-słodkie szkockie ciacha, które kilka miesięcy temu przywiózł mi mój przyjaciel ze Szkocji, a tu proszę są dostępne ot tak!

a także:

Kosmetyczne zakupy i proszę nie myśleć sobie, że to jakieś moje fanaberie ;), otóż nie, to jak najbardziej przemyślane pozycje z wcześniej skrupulatnie spisanej listy, no może oprócz 2 pozycji, z czego 1 chyba okaże się totalną klapą, a druga odkryciem roku!


I tak od lewej:

- Revlon, ColorStay, na pewno wszystkim znany, w Hebe aktualnie w super promocji
- 2 pędzle z EcoTools, w tym 1 do eyelinera (świetny, cieniutki, do wykonania delikatnej kreski), drugi do bronzera i jestem nim równie zachwycona
- Moja ulubiona seria Monotheme (balsam do ciała i szampon, eko seria którą używam od ponad roku, a bez tego balsamu żyć po prostu nie mogę).
- Top coat z Essie, dla mnie chyba wybawienie, bo malowanie paznokci bez warstwy ochronnej w moim przypadku mija się z celem, odpryski mam po kilku h
- Chusteczki do demakijażu, niby eko, niby super, ale jakoś póki co nie jestem z nich zadowolona, nie radzą sobie z demakijażem, będę chyba musiała zrobić do nich jeszcze jedno podejście, a jak się nie polubimy, znaleźć inne zastosowanie

No i odkrycie roku:


Zmywacz do paznokci w płatkach, bez acetonu, za 5-8 zł (nie pamiętam dokładnie ceny) mamy 32 płatki, cieniutkie jak na zdj., z czego 1 naprawdę zmywa 10 paznokci pomalowanych nawet na strażacką czerwień, nie wysusza płytki ani skórek, pięknie pachnie, a dodatkowo można go nosić przy sobie w torebce i nigdy się nie rozleje. Płatki te pokrute są oleistą substancją o ładnym zapachu. Dla mnie naprawdę bomba!

1 kupiłam dla mojej mamuchy. Też na pewno będzie zadowolona :)

Kończę moi drodzy dzisiejszego posta kotkowym akcentem.
Otóż babcia z lasu miała jakiś czas temu (co prawda dawno), bo jesienne kociaki i wtedy zrobiłam jednemu z nich zdj., ale zapomniałam Wam wtedy pokazać, więc zamieszczam dziś :)

Słodki, prawda? :)

Miejcie dziś sny tak słodkie jak to futrzane cudeńko :).

Pa!

czwartek, 14 marca 2013

Drink na najbliższy weekend? Caipirinha!

Czy znacie drink rodem z  Brazylii zwany Caipirinha? Ja uwielbiam go od jakiegoś roku. Oczywiście alkohol w moim życiu gości sporadycznie, ale jak już gości to ostatnio prawie zawsze w takiej właśnie formie.


A jak go przyrządzić?

Nic prostszego!

Będziecie potrzebowali:

- cachaca albo jakiś dobry rum
- limonkę
- cukier brązowy
- lód kruszony w dużej ilości
- szklankę o grubych ściankach oraz coś do ugniatania
- cukier kandyzowany do ozdoby
- słomkę

A jak to wszystko połączyć?

Do szklanki wrzucamy połowę limetki podzieloną na kawałki, podsypujemy połową łyżki stołowej cukru brązowego, ucieramy w szklance tak, aby limetka puściła sok i połączyła się z cudowną słodyczą brązowego cukru. Następnie wlewamy kieliszek alkoholu, zasypujemy do pełna kruszonym cukrem i napełniamy pozostałe miejsce w szklance wodą gazowaną lub nie, jak wolicie. Na koniec posypujemy do ozdoby cukrem kandyzowanym, wtykamy słomkę, a na szklance zaczepiamy np. plasterek limetki (to jedna z mniej kreatywnych wersji dekoracyjnych ;) Ilości poszczególnych składników możecie dobierać do smaku w zależności czy chcecie, aby drink był bardziej słodki, kwaśny czy gorzki.

Smakuje nieziemsko i tak naprawdę łączy wszystkie te smaki. jeśli jeszcze nie próbowaliście, naprawdę polecam :)

Kulinariów nie było dawno, a więc "proszszę" ;).

Miłego wieczoru moi drodzy :)

Pa!

poniedziałek, 4 marca 2013

Niewidzialna wystawa i autoportrety Martuchy

Moi drodzy,

Ostatnio znajoma powiedziała mi o ciekawej wystawie. Chciałabym opowiedzieć Wam o niej swoimi słowami, ale jeszcze się tam nie wybrałam i myślę, że nic nie opisze tego lepiej niż sami twórcy na swojej stronie internetowej:

"Wyobraź sobie, że całkowicie gaśnie światło… Niewidzialna Wystawa to wyjątkowa interaktywna podróż w niewidzialny świat, podczas której będziesz mógł wypróbować, jak radzić sobie w codziennych sytuacjach bez pomocy wzroku – wyłącznie za pomocą zmysłu słuchu, węchu, równowagi… Wytęż zmysły! Zaufaj nam w ciemno!
Na wystawie nasi Przewodnicy – osoby niewidome lub niedowidzące – poprowadzą Cię w podróż, która zmieni Twoje życie.
Ciekawe? Dziwne? Obce? A może naturalne? Czy godzina bycia niewidomym może otworzyć Ci oczy?"
Chyba każdy z nas czasem zastanawia się jak to jest inaczej odbierać świat... Dzięki tej wystawie mamy możliwość choć przez chwilę to poczuć, a może nawet poczuć wszystko bardziej intensywnie i lepiej usłyszeć...

Jak się tam wybiorę na pewno, a wrażenia opiszę Wam :).

A teraz szybka zmiana tematu, bo wykorzystuję fakt, że udało mi się znowu usiąść do komputera w celach zgoła innych niż praca. Ostatnio przeglądałam całą "stertę" moich zdjęć różnych, ponieważ szukałam czegoś i wpadłam przypadkiem na moje autoportrety. I tak sobie pomyślałam, że piszę na rozmaite tematy, opisuję różne sprawy i przedmioty i właściwie przez to poznajecie mnie bardziej niż można jakkolwiek inaczej, ale pokażę Wam moją "facjatę", uwiecznioną przez siebie. Innym niechętnie pozwalam się "uwieczniać". Sama z resztą też zazwyczaj po drugiej stronie obiektywu :D Proszę się nie przerazić, bo jedno jest naprawdę przerażające... ;).


Wystarczająco przerażeni? ;) To żebyście nie mieli złych snów na koniec pokażę Wam moje kochane psiaki :)

Deedee

Meonka
Lena

Tosia
Misio
Tak naprawdę te zwierzaki są moje, rodziców i ukochanego, ale kocham je wszystkie i nie wyobrażam sobie życia bez czworonoga, a najlepiej kilku :).

I tym akcentem kończę mojego patchwarkowego posta, od Wystawy Niewidzialnej, przez straszydła w mej postaci, po moje kochane zwierzaki :)

Śpijcie dobrzy moi mili.

Pa!

sobota, 2 marca 2013

Martucha o kremie GRANATAPFEL, Pharmatheiss

Kilka miesięcy temu dostałam do testów serię GRANATAPFEL, Pharmatheiss Cosmetics. Dziś opowiem o  najlepszym spośród nich produkcie, kremie do twarzy.


W tym ładnym słoiczku znajdziemy bardzo treściwy krem, który według producenta ma ujędrniać naszą skórę i jest przeznaczony do cery suchej i normalnej. Ja mam cerę bardzo suchą i zazwyczaj produkty nawilżające niewystarczająco ją nawilżają. Po tym nie czuję ściągnięcia, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie jakby głęboko odżywiał moją skórę. Początkowo trochę powoli się wchłania, ale później formuła ta procentuje uczuciem komfortu. Na dzień zabezpieczam go kremem barierowym Emolium. Jeśli natomiast chodzi o wypełnianie zmarszczek, o którym pisze producent, takiego faktu stwierdzić nie mogę, bo ten problem na szczęście jeszcze mnie nie dotyczy. Jednak po dłuższym stosowaniu stwierdzam, że skóra jest rzeczywiście jakaś taka jakby bardziej zwarta, napięta. Dodatkowo opakowanie bardzo mi się podoba, szklany, ładny słoiczek z ciekawą zakrętką. Jedyne czego nie lubię w tym produkcie to zapach (nie przepadam za zapachem tego owocu). Nie jest on jednak jakiś mocno intensywny. Musze jeszcze wspomnieć, że strasznie bałam się, że mnie uczuli, bo zazwyczaj kremy na bazie owoców uczulają mnie, a tu nic. Na pewno warto po niego sięgnąć, oczywiście jeśli uważacie, że 80,- zł to odpowiednia cena za dobry krem. Ja na takie produkty wolę przeznaczać odrobinę mniejszy budżet, zatem raczej więcej po niego nie sięgnę...



Ilość zużytych opakowań; 3/4
Cena: ok. 80,- zł
Czy kupie następne op.: raczej nie ze względu na cenę
Moja ocena: 4,5/5

Znacie tego producenta? Wiem, że produkty te można znaleźć w aptekach. Cena cena, ale jakość naprawdę przyzwoita. W najbliższych tygodniach pojawią się kolejne produkty z tej serii.

Miłego wieczoru moi mili :)

Pa!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...