wtorek, 29 stycznia 2013

Schwarzkopf, loveconcept i blogerki

Wyszłam ostatnio do ludzi :D

I to nie do byle kogo, bo do szacownego grona blogerek, których nie widziałam już "face to face" dobrych parę  miesięcy. Okazja była doskonała, bo zostałyśmy zaproszone przez firmę Schwarzkopf na wyjątkowe spotkanie.

Od samego początku wszystko było dopięte na ostatni guzik. Spotkanie odbyło się w świetnym miejscu na ul. Noakowskiego, salonie LoveConcept. Piękne wnętrze, przemiłe panie ze Schwarzkopf, słów kilka o nowym produkcie (dodatkowej wiedzy nigdy zanadto) ;), a do tego towarzystwo "pobratymek", blogerek... Cóż więcej chcieć :)


Nowy produkt to maska koloryzująca Color Mask, bardzo łatwa w aplikacji, bo nakładamy ją dłońmi, jak maskę pielęgnująca nasze włosy.


Opowiedziano nam o niej treściwie i z wszelkimi szczegółami, a następnie zostałyśmy zaproszone, do wykonania zabiegu koloryzacji.


Oczywiście wybór koloru do łatwych nie należał.... Ale udało się podjąć decyzję :).


Miałam to szczęście, że moimi włosami zajął się nie kto inny jak sam mistrz, Radosław Rociński.


Efekt jak na moje skromne gusta, gusta z leśnej polany, dość wizjonerski, no ale cóż mistrz ma swoje prawa, a droga do celu była bardzo przyjemna :). Ja na fotelu fryzjerskim zawsze odpływam.

Babeczki, do zobaczenia na kolejnych takich spotkaniach :).

Acha! Zapomniałam wspomnieć, że bezy były wyśmienite!

Pa!

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Co robicie gdy macie chandrę?

Co robicie gdy macie chandrę? Ona dopada chyba każdego z nas częściej lub rzadziej... A bo zmęczenie daje o sobie znać, bo ukochany jest niesforny i znowu nie dał nam kwiatków, lub bo po prostu, bo mamy taki dzień. Ja sama z siebie wstaję lewą nogą chyba raz na kwartał, generalnie jestem raczej pogodna, ale czasem ma się po prostu dość. I co wtedy? Jaka jest Wasza recepta na szybką poprawę humoru? Zakupy? No jasne, ale limit w tym miesiącu już wyczerpałam ;).  Pyszne jedzonko? Dlaczego nie! Ale o tej godzinie w szczątkowych ilościach. Spotkanie z przyjaciółką, to jest to! Kurczę, ale moje albo mieszkają gdzieś daleko od zawsze, albo chwilowo wyemigrowały... Hmm jakie ja mam dziś inne możliwości....? Pisanie bloga np., hmm.... to może być całkiem miłe zajęcie, do tego oczywiście zielona herbatka, lub tym razem lampka czerwonego wina, może tym razem zaszaleję! Oczywiście wytrawnego :). Mniam, pyszne to winko i moje ulubione żelki... :) Ot moja recepta na dzisiejszy wieczór! ;). 

A wraz z postem wspomnienia z ostatnich dni, układanka z moich codziennych obrazów, które wrzucam na szybko, bo znowu jestem pierwszy raz od 2 tyg.... Ups! jak ten czas szybko leci!


Ulubione sushi, te akurat średnie, ale knajpa nie w tym się specjalizowała, więc pretensji nie miałam :).


Hotel Sitarska w Biłgoraju, świetny, nastrojowy, rodzinny, z klasa i za niewielkie pieniądze, jeśli będziecie kiedyś w okolicach Zamościa to polecam Wam noclegowac właśnie tam! Ostatnio z uwagi na moją pracę dość często sypiam w takich miejscach i mogłabym chyba zacząć recenzować hotele... Ale większość jest podobna, nie warta żadnych słów, ten to perełka, gdzie wyrabia się na miejscu domowy pasztet, chleb z siemieniem lnianym i konfitury z koniakiem... Mniam... :)


A oto i wspomniana konfitura ręcznego wyrobu i przemiły kąt śniadaniowy, swoją drogą, czy ktoś ma przepis na taką konfiturę?


Oczywiście śniadania mistrzów... ;)


I szybkie obiady (pod nieobecność ukochanego spada motywacja do sporządzania pełnowymiarowych posiłków) ;). Ale sałata prawdziwa jest! ;)



Przywiezione przez kogoś prosto z Włoch pyszne lokalne sery, a także mniej lokalna, ale na pewno włoska szynka i pomidory :). I znowu nie stać mnie na komentarz wyższych lotów niż... Mniam...

Znam taką jedną osobę, która powiedziałaby: "znowu żarcie, samo żarcie!".

A właśnie, że nie samo :). Na koniec zdjęcie ze spotkania, na którym miałam ostatnio zaszczyt być goszczona i rozpieszczana przez markę Schwarzkopf  i salon LoveConcept. Czesana i koloryzowana przez samego mistrza! Tu maleńka próbka, a relacja... Niebawem!


Do następnego napisania!
Pa!

niedziela, 13 stycznia 2013

Promocje w SuperPharm i wyprzedaże...

Jako że mamy styczeń, czas szalonych wyprzedaży i promocji, w ostatnich dniach zakupiłam kilka rzeczy. W ciągu roku staram się nie kupować ubrań, chyba że czegoś bardzo potrzebuję. Takie zakupy robię zawsze w okresie wyprzedaży. Nauczyło mnie tego kilka sytuacji z przeszłości, kiedy zakupiłam coś, co potem zobaczyłam na promocjach, oczywiście tańsze o 30,40%... szlag może wtedy człowieka trafić, a ponieważ w życiu jest zbyt wiele stresujących sytuacji, postanowiłam nie narażać się przynajmniej na stresy tego typu...:)

Zakupiłam więc w Oysho top przeceniony z 69,- na 39,-, 100% bawełny, w ciekawym kolorze ceglanego melanżu, z wywiniętymi szarymi rękawkami, sportowy, ale jakiś taki inny niż wszystkie. Koloru na zdj. nie zobaczycie, z resztą na tym zdj. ciężko cokolwiek zobaczyć, za co przepraszam. Jednak ostatnio doszłam do wniosku, że żeby przynajmniej tu bywać, jestem zmuszona wrzucać od czasu do czasu zdj. z tel. Robienie i obróbka zdj. aparatem zajmowały mi najwięcej czasu z tego, który poświęcałam blogowi, a ostatnio mam tyle zajęć, że jedyną możliwością, aby napisać coś częściej niż w ostatnich tygodniach jest takie właśnie pójście na skróty...

Zatem top prezentuje się tak:


W tym samym sklepie kupiłam też ciepły sweter, który w swoim składzie ma 43% wełny. Sweterek baranek i o dziwo jest naprawdę przyjemny w dotyku. Będzie idealny na leśną polanę, gdzie zawieje za oknem hulają, a zanim rozpali się w piecu, jest naprawdę zimno. Przeceniony ze 199,- na 99,-... Niedługo jadę w góry i widzę się w nim, jak zmęczona po całym dniu zajadam pizzę... :)


Kolejną rzeczą, może mało wyprzedażową, bo w SuperPharm promocje są cały rok były zakupy w tej właśnie drogerii:


Potrzebowałam kremu nawilżającego, nie skończyło się oczywiście na jednym. Na półce zobaczyłam chwalony przez wielu Dermedic w promocji, który oczywiście wylądował w moim koszyku. Następnie udałam się do działu aptecznego, gdzie miałam ochotę upolować krem pod oczy Avene, jednak ten był w regularnej cenie, a bardzo miła pani dermokonsultantka zwróciła moją uwagę na kosmetyki Siquens... Znacie te markę? Podobno polska, podobno korzysta z naturalnym składników... Nie znam się na składach, a dokładniej nie udało mi się tego tematu prześledzić, jednak ciężko mi w to uwierzyć i skłaniam się bardziej, że jeśli już, to prawdopodobnie są to eko kosmetyki. Mają jedynie napisane, że nie zawierają parabenów, ale cóż to za nowość przy obecnym trendzie... Jeśli znacie je lub wiecie coś na ich temat dajcie znać. W każdym razie przetestowałam kilka razy i wstępnie mogę powiedzieć, że nie pamiętam, żeby coś tak wspaniale nawilżało moją skórę i dawało taką ulgę!!!! Ale to pierwsze wrażenie, więc dam znać po dłuższym okresie używania. Przy kasie okazało się, że przy zakupach powyżej 30,- pln, mogę kupić zimowy krem do rąk Avene za jedyne 9,90. Oczywiście nie mogłam się nie skusić... ;) Neutrogena trochę mi się znudziła, a poza tym jakoś nie lubię tego uczucia lepkości dłoni. Ten na razie zrobił na mnie bardzo fajne wrażenie, więc nie wykluczone, że polecę niedługo jeszcze raz do SuperPharm po zapas Siquens na promocji i kolejny krem do rąk za 9,90...:).

Na koniec buteleczki z Ikea za 9,90, doskonałe w podróż i przy aktywnym trybie Życia. Moja praca zmusza mnie do częstych wyjazdów, a buteleczki z Rossmanna czy Sephory nie zawsze odpowiadają moim wyobrażeniom o umieszczeniu mniejszej ilości danego kosmetyku w małym pojemniku. Te natomiast wydają się być doskonałe. Już je nawet podpisałam, zatem już wiecie, że będą mi służyły do szamponu, odżywki, żelu pod prysznic i płynu micelarnego. Miałam je już raz na wyjeździe i z żadnej nic się nie wylało. 


Chcę Wam jeszcze powiedzieć, że dżinsy Roxy w sklepie  Quicksilver (a jakże nie "jeansy", a dżinsy, bo w Polsce jesteśmy;) są  przecenione o 50% procent!!! Więc można obecnie zakupić je za jakieś 150-170 zł.... A są naprawdę świetnej jakości, a ponieważ spodni Ci u nas niedostatek, zastanawiam się czy nie kupię... ech...

Czy Wam też wyprzedaże dały finansowo w kość...?
No ale cóż, te 2 razy w roku, budżet rodzinny musi to jakoś znieść... ;).

Trzymajcie się ciepło.

Pa!

Recenzja, której dawno nie było... płyn dwufazowy, Eva Natura

Po ponad tygodniu kolejnej nieobecności powracam do Was z recenzją płynu dwufazowego do demakijażu oczu Eva Natura z serii Herbal Garden.

Używam go od około pół roku na zmianę z innymi produktami, bo mam go w domku w środku lasu, w którym spędzam weekendy. 



Na początek kilka słów producenta:

"Płyn dwufazowy skutecznie zmywa makijaż oraz zanieczyszczenia wrażliwych okolic oczu. Nie wymaga spłukiwania. Ekstrakt z ziela swietlika dodatkowo pielęgnuje i odżywia naskórek."

No i skład:

"Aqua, Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, Isopropyl Palmitate, Butylene Glycol, Glycerin, Euphrasia Officinalis Extract, Sodium Chloride, Methylparaben, Potassium Sorbate, 2-Bromo-2Nitropropane-1,3-Diol, CI 42090, CI 19140".

 A teraz ode mnie:

Jest to jeden z moich 2 ulubieńców w temacie płynów dwufazowych. Świetnie zmywa makijaż, nie podrażnia oka, nie zostawia mgły w tzw. polu widzenia ;), zostawia lekki film, ale w porównaniu do innych dwufazówek tak, jakby go nie było i rzeczywiście ma jakieś działanie kojące. Do tego jest w przystępnej cenie, a otwór przez który go wydobywamy jest bardzo przemyślanie zrobiony, przez co na wacik nie wylewa się nadmiar produktu. I choć moim nr 1 jest Bielenda z bawełną, ten depcze mu śmiało po piętach :).


Ilość zużytych op.: 3/4
Cena: ok. 8-11,- zł
Czy kupię następne op.: tak
Moja ocena: 4,5/5


Jak Wam mija styczeń, jakies karnawałowe plany, wybryki?
Mój styczeń jest niezwykle domowy, ale ostatnio jestem kompletna domatorką...
I wiecie co? dobrze mi z tym :)

Miłej niedzieli moi drodzy :).

Pa!  

niedziela, 6 stycznia 2013

Migawki z życia

Każdego dnia pośród wielu spraw, zadań do wykonania i ogromu pracy, jest chwila, w której można złapać oddech i poczuć zadowolenie. Dla każdego z nas taka chwila może oznaczać coś zupełnie innego. Ważne byśmy pamiętali o sprawianiu sobie małych przyjemności. Abyśmy pamiętali także gdy gdzieś biegniemy, nawet jeśli jest to droga, którą przemierzamy codziennie, o zatrzymaniu się na chwilę, otworzeniu oczu szerzej, zadarciu głowy do góry, bo może się okazać, że znajoma okolica wygląda zupełnie inaczej, niż ją na co dzień w pędzie widzimy. Tyle bodźców nas atakuje zewsząd, że nasz umysł odbiera tylko cześć z nich... Tylko pytanie czy docierają do nas te, które my byśmy chcieli dostrzegać...?


Trochę filozoficznie, ale taki nastrój dzisiaj mam... ;).
Siedzę na czerwonym fotelu, w kominku tańczą iskry, a dookoła cisza....
Kocham takie leniwe, zimowe niedziele...

Zatem proszę,  garść migawek z Leśnej Polany, fotograficznie nic specjalnego, bo to momenty złapane komórką...






Na ostatnim zdj. kule kąpielowe Stenders, które uwielbiam. W okresie zimy mam wyjątkowego hopla na tle długich, gorących kąpieli. I generalnie uważam, że życie bez wanny nie miałoby sensu ;). Znacie te kule? A może polecacie jakieś inne produkty kąpielowe?

Na dniach recenzja dwufazowego płynu do demakijażu oczu Eva Natura. 
Ostatnio blog strasznie się ślimaczy, ale praca, dom i inne sprawy trochę mnie od niego odciągają. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe...

Trzymajcie się ciepło :)

Pa!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...