piątek, 28 września 2012

Monika o pielęgnującym sprayu Schauma...

W piątkowy poranek przychodzę do Was  z recenzją produktu Schauma. 


Monia, która już robiła gościnną recenzję na moim blogu również dziś podzieli się z nami swoimi przemyśleniami na temat pielęgnującego sprayu bez spłukiwania Shauma, krem i olejek:

"Preparat przeznaczony jest do włosów łamliwych z rozdwajającymi się końcówkami. Osobiście nie spostrzegłam dużej różnicy, może dlatego, że moje włosy już od dłuższego czasu są bardzo słabe i łamliwe z tendencją do rozdwajania. Przy silnych włosach o zdrowszej strukturze niż moja, myślę, że mógłby sobie poradzić.
To co jest atutem danego produktu, to z pewnością przyjemny zapach, który utrzymuje się dłuższy czas na włosach. Przyjemny zapach kwiatu wanilii sprawia, że używam danego spray'u z przyjemnością.
Bardzo ułatwia rozczesywanie, nawet dla bardzo niesfornych i zniszczonych włosów. Pod tym względem jest rewelacyjny!!!
Muszę przyznać, że używam danego kosmetyku około 3 tygodni i zauważyłam,że moje włosy są gładsze i bardziej nawilżone.
W mojej ocenie, produkt warty zakupu! :)smile 


Ilość zużytych op.: 1
Cena: ok. 10,- zł
Czy kupię następne op.: TAK
Moja ocena: 4/5"

Znacie tę serię? Powiem Wam szczerze, że z tej gamy produktów wolę te z Gliss Kur, bądź Syoss, ale wiem, że są również wielbiciele i tych kosmetyków :).

Pa!

środa, 26 września 2012

Recenzja kremu Dermika, Aqua Optima

Nie wiem czy pamiętacie, że jakiś czas temu robiłam zestawienie kremów do twarzy do cery suchej. Wówczas kilka z Was poprosiło mnie o zrobienie recenzji kremu, który zajmował w tym zestawieniu pierwsze miejsce, Dermika, Aqua Optima, regenerujący krem nawilżający na noc.




Producent o tym produkcie:

"Krem polecany jest zarówno na dzień, jak i na noc do każdego typu cery odwodnionej, wymagającej lekkiego natłuszczenia i przywrócenia optymalnego poziomu nawilżenia. Przeznaczony jest do cery, która na skutek utraty wody i lipidów traci jędrność i elastyczność. Krem zapewnia regenerację każdego typu cery, skóry zmęczonej stresem i działaniami czynników zewnętrznych. Daje długotrwały efekt odżywienia i poprawienia nawilżenia skóry,  nie tylko twarzy ale i szyi. Pozostawia na powierzchni cienką warstewkę chroniącą głębsze warstwy skóry przed odwodnieniem i utratą elastyczności. Zawarty w kremie kompleks regenerujący o działaniu natłuszczającym i uszczelniającym naskórek oraz składniki nawilżające zwiększają nawilżenie o ponad 30% już po 4 godzinach od aplikacji, utrzymując je przez minimum 24 godziny. Wyciąg z granatu chroni skórę przed stresem oksydacyjnym i procesami starzenia się."

Moja opinia:


Jest to jeden z lepszych kremów jakie miałam. Z resztą ostatnio przypomniałam sobie, że jakieś 5 lat temu też miałam jakiś krem Dermiki i byłam z niego bardzo zadowolona, a wierzcie mi, że u mnie pełne zadowolenie z kremu to rzadka sprawa..
Wracając do tematu, to muszę powiedzieć, że rzeczywiście wspaniale odżywia i nawilża skórę na bardzo długi czas. Czy na 24h nie wypróbowałam, bo po ok12-16h zazwyczaj zmywam makijaż, jednak naprawdę w kontekście kremów na dzień, bo ten pomimo jego przeznaczenia stosuję na dzień, najpierw jest Dermika, a później długo, długo nic... Dorównuje mu tylko duet krem AA cera atopowa półtłusty w połączeniu z kremem do cery wrażliwej Alterra. Dermika Aqua Optima po aplikacji daje naprawdę wrażenie głębokiego nawilżenia, jakby ktoś aplikował nam regularnie przez kilka godzin jakieś nawilżająco-kojące kapsułki na twarz...
Produkt Dermiki ma konsystencję kremu odżywczego, ale nie tłustą i nie pozostawia tym samym żadnej tłustej powłoki. Wspaniale się wchłania. Opakowania klasyczne, szklane, eleganckie i praktyczne. Zapach jest delikatny, świeży, mi bardzo odpowiada. No i cena... Wszystkie produkty Dermika są droższe, a ten krem w Rossmannie kosztuje 29,- zł.

Ilość zużytych op.: 1 i 1/3
Cena: ok. 29,- zł
Czy kupię następne op.: Na pewno tak
Moja ocena: 5+/5


Krem ten pomimo, że jest kremem na noc stosuję na dzień, a na niego filtr UVA/UVB 50. Jakoś wydaje mi się, że te na noc mają więcej dobroczynnych składników :). Wiem, że wersja na dzień ma SPF6, jednak nie mogę zagwarantować, że jest tak samo dobra.  Mojego ulubieńca polecam wszystkim, bo producent mówi, że jest przeznaczony do każdego rodzaju skóry. Polecam go również tym, którzy mają cerę wrażliwą, suchą i skłonną do podrażnień i pełni obaw zastanawiają się jaki krem do twarzy wybrać...

Lubicie Dermikę?
Jeśli używaliście jakieś inne produkty tej firmy, czekam na wasze opinie i produkty godne polecenia :).

Pa!


Do tego posta muszę niestety dodać, że ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że krem ten regularnie kosztuje ok. 50,- pln, a nie jak myślałam 29,-. Sąsiedni Rossmann wprowadził mnie w błąd wycieniając go i nie zaznaczając, że to promocja... I teraz powiem Wam, że nawet nie wiem czy ta seria się kończy czy po prostu była to promocja czasowa, więc spieszcie się do swoich Rossmannów, może jeszcze zdążycie. Na szczęście kupiłam sobie 2 op., ale ponieważ tak go ukochałam, drugie już się niestety kończy... :(. Dla ceny 29,- zł krem ten oceniałam jako najlepszy, przy cenie 50,- zł wygląda to już nieco inaczej i oceniam go na bardzo dobry :).

wtorek, 25 września 2012

Martucha żegna letni błękit...

Jest jeden fajny kreatywny blog, do którego uwielbiam zaglądać, InteriorsPl. Twórczyni proponuje różne fajne zabawy fotograficzne, sama robi świetne zdjęcia. Udostępnia szablony do wykorzystania w domowej przestrzeni, sama otacza się pięknymi przedmiotami. Dziś idąc za ciosem znowu biorę udział w zabawie fotograficznej tym razem pod tytułem "pożegnanie lata". Aby wziąć udział w zabawie musiałyśmy odnależć wszelkie błękity i niebieskości w naszych domach. 
U mnie znajdziecie Martuchowe błękity i liczne odcienie niebieskiego, niebieskości z leśnej polany, która wydawałaby się być otoczona wyłącznie zielenią... ;).



Moje fotografowanie nie dorasta do pięt blogerek biorących udział w tych zabawach, ale to jest, no właśnie... tylko zabawa, przyjemność i możliwość spojrzenia na detale z trochę innej strony :).



 Kiedy w niedzielne popołudnie latałam jak oszalała z aparatem w ręku, korzystając z obecnego nie najlepszego, ale zawsze światła i bujając się to na stołku, to na innych przedmiotach w dziwnych pozycjach, mój ukochany spoglądał na mnie jak zwykle lekko dziwnie... :) Jemu dziękuję za to, że nasz wspólny czas oddaje blogowi, bo wierzcie, że ten drugi to straszny jego pochłaniacz, a InteriorsPl za wspólną zabawę i zapowiadam, że czekam na więcej :).

Pa!                                                                 

poniedziałek, 24 września 2012

Miejsca polecane przez Martuchę

Ponieważ kocham jeść i gotować, postanowiłam, że oprócz przepisów znajdziecie na moim blogu restauracje, knajpy i knajpeczki warte odwiedzenia. O tym czy je polecę decydować będzie kilka aspektów jak: świeżość produktów, smak, klimat panujący w danym miejscu, obsługa i stosunek ceny do jakości.

Jakiś czas temu wracając z gór w miejscowości Milicz zajechaliśmy do "restauracji" znajdującej się nie przy samej trasie, a troszkę w głębi. Miejsce było świetnie oznaczone, ale bardzo niepozorne. Stary drewniany domek, skromny, choć zadbany z dużą ilością kwiatów. Już na zewnątrz było widać, że coś wisi w powietrzu, bo prawie wszystkie stoliki były zajęte. My mieliśmy ochotę na zupę, jednak w środku okazało się, że takowej nie serwują... Co to za knajpa bez zupy? - Pomyślałam.

Pani za to zaproponowała nam cały wachlarz ryb. Zapytałam, które z nich są świeże przy okazji żartując, żeby na pewno były, bo jesteśmy z Mazur i na pewno wyczujemy. Pani o ich świeżości zapewniła nas powtórnie. 
Zamówiliśmy więc po rybce z opiekanymi ziemniaczkami, co widzicie na zdjęciu poniżej :).




Ryba była pyszna, aromatyczna i pięknie podana. Naprawdę bardzo smaczna. Od restauracji dostaliśmy na przystawkę po pajdzie chleba ze smalcem i pysznym ogórkiem, a za dania dla 4 osób, do tego różne napoje i 2 dzbanki herbatki zapłaciliśmy..... 117,- zł!!! Bardzo tanio, bardzo smacznie, miła obsługa uśmiechniętej pani... Miejsce nazywa się "Nasza karczma" w Miliczu i za całokształt wpisuję je na listę Miejsc polecanych przez Martuchę :)



Gdybyście kiedyś jadąc z Wrocławia do Warszawy zabłądzili w tym zagłębiu karpia i pstrąga, szczerze polecam Wam to miejsce o niebo lepsze od stu innych przydrożnych drogich miejsc bez smaku :).

Do następnego, smacznego posta ;).

Pa!

piątek, 21 września 2012

Złowione na wyprzedażach

Wyobraźcie sobie, że ostatnio wybrałam się na zakupy z babcią z lasu... Tzn. babcia zabrała mnie na zakupy w ramach jakiegoś zaległego prezentu :D Okazała się wdzięczniejszym kompanem od mojego chłopa, który najchętniej wszedłby do 1 sklepu i z tego sklepu wyszedł ze zrealizowana listą zakupów... I tak też robimy. Powiem więcej, babcia okazała się lepsza w te klocki nawet od moich koleżanek i psiapsiółek... Po 5 h ja wysiadałam, a ona jeszcze miała siłę, zagadywała ekspedientki, przynosiła mi kolejne zakupy do przymierzalni (swoje propozycje) i biegała rozradowana!!! Dodam, że moja babcia jest dość ekscentryczna i ma naprawdę bardzo dobry gust.

Zatem co złowiłyśmy:
Słodką sukienkę z wszytym paskiem z gumy przecenioną z 399,- na 129,-.


                                                                             oraz




Słodką sukienkę z Top Secret przecenioną z 99,- na 49,-. 


Jest świetna gatunkowo, zrobiona z grubej bawełny. Dla mnie rewelka :)
Powiem Wam szczerze, że dochodzę do wniosku, że Solar np. bardzo obniżył poprzeczkę.... Kiedyś robili naprawdę dobre ubrania, a teraz... Kroje może ok, choć tak naprawdę to nic specjalnego, ale jakość jest tragiczna.... Uważam, że prawie takie same ubrania, a już na pewno o takiej samej jakości można dostać 10 razy taniej na byle bazarku....
Natomiast Top Secret od kilku sezonów zaskakuje mnie bardzo na plus! Jakość i kroje naprawdę na wysokim poziomie, porównałabym chyba niektóre rzeczy naprawdę do Simple, do babskich ubrań z Quiksilvera... tylko cena jest o niebo lepsza. 

No i jak? Co myślicie o moich zdobyczach i czy same coś ostatnio upolowałyście?

Pa!

czwartek, 20 września 2012

Tego nie polecam, czyli o pędzlu, który jest koszmarem

Dziś będzie w zupełnie innym tonie niż zazwyczaj, bo zazwyczaj piszę słowa pozytywne bardziej lub mniej, ale nie tym razem...
Dlaczego zazwyczaj recenzje są pozytywne? Nie dlatego, że nie ma kosmetyków złych, bo są... Zazwyczaj z kosmetyków kupionych przeze mnie wybieram te warte polecenia  z prostych względów - ograniczenia czasowe. Nie mam czasu pisać o rzeczach nijakich. Natomiast z współprac, które miałam do tej pory jeden kosmetyk uważam za kiepski, a drugi za bardzo kiepski, z których jedna recenzja od dawna na moim blogu, a druga w trakcie realizacji... tzn. szykuje się, ale o tym kiedy indziej.
Przejdę może do rzeczy, bom się rozpisała jakby nie na temat :)...
 Dziś chciałam przestrzec Was przed zakupem pędzla, makabrycznie złego pędzla zakupionego w Rossmannie, znanej Wam na pewno marki For Your Beauty. Moim zdaniem pędzel raczej z przeznaczeniem do różu, może bronzera.. Generalnie, jest zły... Włosie, ok. może jest długie, gęste itp. ale... No właśnie ALE... Z pędzla wychodzi włosie, które znajdujemy na twarzy w różnych miejscach i dużej ilości po każdym zastosowaniu. Moim zdaniem to jest koszmar...
Więc przykro mi, ale w tej sytuacji ani miękkie włosie, ani wygodny, drewniany uchwyt, ani nawet względnie przyjemny wygląd pędzla nie sprawią, że go polubię... I do tego cena: 20,- zł... Może to nie jest drogo, ale naprawdę wolę dołożyć dosłownie kilka zł. i kupić sobie o niebo lepszy jeden z pędzli Ecotools.



Cena: ok. 20,- pln
Czy kupię następne op.: NIE, NIE, NIE!!!

Moja ocena: 1/5

Przestrzegam i odradzam.... Brrr...

Pa!

wtorek, 18 września 2012

Ostatnie chwile, by cieszyć się kulinarnymi darami lata

Dopiero co była wiosna, natura rozkwitała radośnie, wszystko nabierało smaku, koloru, nowego wymiaru... Letni czas był wspaniały, ale już niebawem zawita do nas jesień. Tak naprawdę czuję ją coraz bardziej każdego dnia... Dzień jest coraz krótszy, dni i noce coraz bardziej zimne i choć jestem wielką fanką wiosny, jesień też lubię... Jest taka... melancholijna, a jak same wiecie dobrze jest czasem wskoczyć w ciepłe kapcie i usiąść przed kominkiem z kubkiem pysznej herbatki w ręku :).

Ponieważ zawsze jakoś etap pomiędzy latem i jesienią mi umykał, w tym roku obiecałam sobie, że będę te zmiany bacznie obserwować. Również na poziomie owoców i warzyw,  z których letnim smakiem musimy się szybciej lub wolniej żegnać...

Dlatego postanowiłam, że i Wam przypomnę o tym co się tego lata kończy. O słodyczy soczystych pomidorów, pysznym smaku świeżej fasolki szparagowej, tym całym bukiecie kolorowych warzyw, które latem są podstawą mojego menu. Wiem, że dziś pamiętamy o przetworach, ale nie pamiętamy o tym, żeby podelektować się w tych ostatnich chwilach letnimi smakami darów ogrodów i warzywników.




Fasolkę szparagową lubiłam zawsze, ale od tego roku zaczęłam ją podawać w nowej odsłonie. Dzięki cioci ze Śląska wiem, że smakuje wyśmienicie podgotowana, wystudzona i podana w towarzystwie sosu vinegrette i czosnku. Tu widzicie szaloną wersję babci z lasu z oliwkami ;).




Niedługo letnich słodkich pomidorków nie będzie... Zostaną nam tylko czerwone kule pomidoropodobne, bez smaku o konsystencji ziemniaka...




Korzystajmy więc póki jeszcze nie za późno na dojrzałe letnie warzywno-owocowe smaki :).

Pa!

poniedziałek, 17 września 2012

Martuchowy ulubieniec - tonik Eva Natura

Jak wiecie ostatnio bardzo lubię firmę Eva Natura, a szczególnie jej serię Herbal Garden. Dziś chciałabym powiedzieć Wam kilka słów na temat toniku do twarzy tej firmy.


Już pisałam o tym, że jakieś 2 lata temu zaczęłam stosować micele i jakoś zapomniałam o istnieniu toników. Dziś wiem, że to był błąd.... Jakąkolwiek formę demakijażu stosując, zawsze musimy pamiętać o tonizowaniu skóry. Kiedyś używałam toniki, AA, Ziaja i innych, ale nigdy żaden nie zachwycił mnie tak jak ten...


Co powinien robić według producenta?

 "Tonik bezalkoholowy przeznaczony do odświeżania i wyrównania pH skóry. Bogate połączenie substancji naturalnych: ekstraktu koniczyny, soku z aloesu, D - pantenolu i ceramidów roślinnych. Polecany do każdego rodzaju cery, także delikatnej.
Efekty codziennego stosowania toniku:
- przywrócony naturalny odczyn skóry ,
- skóra doskonale oczyszczona, odświeżona i przygotowana do przyjęcia kremu.
Przebadano dermatologicznie."

Moja opinia:

Produkt rewelacyjnie koi skórę, redukuje zaczerwienienia, nawilża. Pięknie pachnie, delikatnie ziołowo, powiedziałabym nawet, że jak taka łąkowa koniczyna, co na leśnej polanie cenne :).
Prawdą jest, że skóra przyjmuje po nim fantastycznie wszelkie kremy. Opakowanie bardzo ładne, praktyczne, generalnie podoba mi się linia i kolorystyka tej serii, a jedyne co bym poprawiła to otwór, który moim zdaniem jest odrobinę za duży, przez co troszkę za dużo produktu się przez niego wydobywa.

Skład:

"Skład: Aqua, Chondrus Crispus, Panthenol, Trifolium Pratense Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sphingolipids/Phospholipids, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glycerin, Betaine, Sodium Benzoate, Methylparaben, Parfum, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Citric Acid, 2-Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Linalool, Hydroxycitronellal, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Limonene."

Ilość zużytych op.: 1
Cena: ok. 8,90,- /200 ml
Czy kupię następne op.: JUŻ KUPIŁAM :)
Moja ocena:5+/5

Tonik to wbrew pozorom ważny element pielęgnacji i w dobie  płynów micelarnych lepiej o nim nie zapominać :). A ten jest moim zdaniem kosmetykiem wszechczasów!

Pa!

wtorek, 11 września 2012

Under Twenty, Anti Acne, 3w1 - krótka recenzja

Nie znam się na kosmetykach do młodej cery ani do cery tłustej, ale ponieważ dostałam kiedyś kosmetyki z takim właśnie przeznaczeniem, przekazałam je dalej do testów. Dziś przychodzę do Was z recenzją młodej osoby, Patrycji ciekawego kosmetyku ze stajni Laboratorium Kosmetycznego Dr Ireny Eris, Under Twenty, Anti Acne, 3 w 1. Jest to żel myjący i peeling złuszczający w jednym.


Co mówi o nim producent?

"24h PRZECIW! TRĄDZIKOWI - skuteczna codzienna pielęgnacja skóry ze skłonnościami do niedoskonałości. Potwierdzona skuteczność innowacyjnego połączenia 3 kosmetyków w 1 formule. Zależnie od zastosowania, daje efekt żelu myjącego - dla głębokiego oczyszczenia; efekt peelingu złuszczającego - dla skutecznego odblokowania porów i złuszczania martwego naskórka; efekt maseczki - długotrwałe matowanie, regulacja przetłuszczania skóry."

Co mówi o nim Patrycja?


"Używałam go regularnie od czasu kiedy go dostałam, przez około 3 tygodnie. Teraz używam go sporadycznie (1 raz na tydzień) . Ogólne moje wrażenia:
Jako żel myjący niestety się u mnie nie sprawdził – nie matowił skóry za dobrze, a powinien…
Jako peeling i maska – idealny (pod warunkiem, że trzymam go tak jak zalecał producent, czyli 3 do 5min, bo gdy trzymałam go niecałe 10min miałam strasznie podrażnioną skórę, no ale to oczywiście mój błąd).
Po użyciu tego produktu skóra jest gładka i przyjemna w dotyku. Dobrze się rozprowadza na twarzy, ma ładny, przyjemny zapach.

Ilość zużytych op.: 1/3
Cena: ok. 15,- pln
Czy kupię następne op.: na pewno TAK
Moja ocena:4/5"


Znacie ten produkt?
Ja tego typu kosmetyków nie używam, bo moja sucha skóra potrzebuje zupełnie innej pielęgnacji, ale wiem, że niektórzy z Was mogą szukać właśnie czegoś  takiego :).

Ponieważ skończyłam romanistykę, postanowiłam, że w swoich postach będę od czasu do czasu przemycać francuskie słówka i zwroty. 

Bonne nuit (czyt. "bonnui"), czyli po francusku dobranoc :).

Chciałam Wam również podziękować za małe wydarzenie bloga, które miało miejsce w ostatnim tygodniu oczywiście dzięki Wam, czyli 10 000 odwiedzin :).

Dziękuję :).

Z tej okazji niedługo martuchowe pierwsze rozdanie fundowane przez Green Pharmacy i firmę Henkel (szczegóły na dniach).

A teraz już naprawdę dobranoc :).

Pa!

czwartek, 6 września 2012

The Secret Soap Store - mydełka

Jakiś czas temu będąc w Naturze nie mogłam się nie zatrzymać obok półek z produktami do kąpieli, świeczkami, itp... Starałam się bardzo nie rozglądać, bo obecnie kosmetyków kąpielowych i pielęgnacyjnych mam sporo, ale oczywiście coś wpadło mi w oko. W oko i w dłonie, a jak wpadło to już z nich nie wypadło :). Były to 2 mydełka, o których w momencie zakupu myślałam, że są ze Starej Mydlarni. Nie wiem dlaczego... Spojrzałam tylko, że jest lawendowe i żurawinowe i że "bio" i juz były moje :D.




W domu odkryłam, że oba, zarówno wielgachne lawendowe jak i żurawina są produkcji The Secret Soap Store, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem...

Nie będzie to rozbudowana recenzja, tylko kilka słów o nich po 3 tygodniach stosowania.



O mydle lawendowym producent mówi tak:

"Mydło naturalne z dodatkiem kwiatów lawendy, polecane jest
dla wszystkich rodzajów skóry. Działa odmładzająco na skórę, uspokaja i odświeża.
Zapach lawendy przywodzi na myśl bezkresne lawendowe pola Prowansji".

Skład:

Składniki (INCI):
Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Aqua, Glycerin, Palm Acid, Sodium Chloride, Palm Kernel Acid, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate, PPG-5 Ceteth-20, Olea Europaea Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Parfum.

Powiem Wam, że ja żadnych mydeł nawet naturalnych nie stosuję do mycia ciała (no sporadycznie), a stosuję je głównie do mycia rąk.

Moja opinia:

Mydełko jest świetne, ma właściwości lekko peelingujące przez zatopione w nim kawałki lawendy, nie wysusza skóry, pozostawia bardzo delikatny zapach. Ta ogromna, piękna kostka wygląda zacnie w mydelniczce :). Na pewno kupię kolejne.
Cena: ok. 11,- zł




Mydło żurawinowe natomiast według producenta ma następujące właściwości:

"Na bazie naturalnych, tłoczonych na zimno olejów roślinnych: avocado, jojoba, macadamia, oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów wzbogacone masłem Shea z dodatkiem naturalnych ekstraktów owocowych. Skoncentrowane działanie naturalnych, tłoczonych na zimno olejów roślinnych sprawia, że po myciu skóra jest odpowiednio nawilżona, optymalnie odżywiona i lekko natłuszczona. W zależności od zastosowanego ekstraktu owocowego Bio-Mydła maja różnorakie działanie.
Bio-Mydło nie zawiera żadnych barwników. Kolor mydła uzyskiwany jest z naturalnych wyciągów owocowych, roślinnych i 100% soku z owoców. Żurawina jest  cennym źródłem naturalnych witamin i soli mineralnych. W medycynie ludowej żurawina stosowana jest jako środek przeciwzapalny a sok z żurawiny ma działanie podobne do czerwonego wina – neutralizuje wolne rodniki, przeciwdziała starzeniu się skóry".

Skład:
Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Aqua, Glycerin, Palm Acid, Sodium Chloride, Palm Kernel Acid, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate, Melanocarpa Extract, Butyrospermum Parkii Butter/Shea Butter, Olea Europaea Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, PPG-5 Ceteth-20, Avocado Oil, Macadamia Oil, Jojoba Oil.

Moja opinia:

Stosuję je podobnie jak lawendowe, lecz te wydaje się mieć bardziej drogocenne składniki. Nie wygląda może tak zjawiskowo jak lawendowe, ale za to pięknie pachnie i przede wszystkim zapach ten unosi się cały czas w łazience. Nie potrzeba żadnych świeczek zapachowych, ani innych sprawców ładnego zapachu, bo naprawdę roztacza wokół siebie piękną woń, dla niektórych może nawet za mocną, ale dla mnie w sam raz.  Zapach przypomina mi żurawinę, ale też malinę, cytrynę, coś słodkiego... Dłonie po nim wydają się być jakby lekko nawilżone. Znalazło się ostatnio wśród moich ulubieńców i na pewno kupię następne.
Cena: ok. 11,- zł


Znacie te mydła?
A może macie jakieś inne sprawdzone, godne polecenia?

Żegnam się z Wami mając nadzieję na rychły sen, tym razem wypełniony po brzegi lawendowym polem :).

Pa!


wtorek, 4 września 2012

Szarość nie taka szara...

Kiedyś sądziłam, że moimi kolorami są turkus, czerwień, świeża zieleń. Lubiłam kolory żywe i w takich dobrze się czułam. Pewnego dnia jednak zupełnym przypadkiem sięgnęłam po kolor szary i pastele. Jednak to o szarym chcę dzisiaj mówić. Lubię szczególnie wszelkie jego melanżowe warianty i w połączeniu z bielą. 
Szarość w moim domu pojawia się coraz częściej, a chciałabym, żeby było jej jeszcze więcej... Szare ściany plus drobiazgi w kolorze owczej wełny.... W takich wnętrzach chciałabym żyć i do tego mojego ideału po szarości będę dążyć :).



Jedna z blogerek  INTERIORSpl zaproponowała zabawę z kolorem szarym w roli głównej. Miałyśmy uwiecznić  na zdjęciach szarości z naszego bliskiego otoczenia.

Ja moje szarości widzę właśnie tak:









I tak szukając tego koloru w moim domu i robiąc zdjęcia dostrzegłam, że za oknem również zapadła szarość... Zapatrzył się na nią aniołek stojący na moim parapecie :).




Dziękuję INTERIORSpl za fantastyczną zabawę kolorami i oddalam się w sen, mam nadzieję pełen inspirujących szarości...

Lubicie kolor szary?

Pa!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...